Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Kosmiczne zarobki „gwiazd” pisowskich mediów. TVP Info znów nadaje. Bez „pasków grozy”

Michał Adamczyk, były gwiazdor „Wiadomości” pod rządami PiS Michał Adamczyk, były gwiazdor „Wiadomości” pod rządami PiS TVP
Minister Bartłomiej Sienkiewicz ogłosił postawienie TVP i innych mediów publicznych w stan likwidacji. Opinię publiczną rozpaliły doniesienia o zarobkach czołowych propagandystów PiS.

TVP Info wraca, zniknęły „paski grozy”

TVP Info wznowiło działanie w piątek 29 grudnia, wieczorem kanał znów zaczął nadawać na żywo. „Jest mi bardzo miło zaprosić państwa do TVP Info. Przez ostatnie osiem lat istniał kanał telewizyjny o takiej nazwie, jednak ze swoim pierwowzorem i zasadami rzetelności dziennikarskiej nie miał wiele wspólnego. To się zmieni” – oświadczył widzom Jarosław Kulczycki, gospodarz programu publicystycznego, wkrótce najpewniej szef „Panoramy” w TVP2. Jeden z pierwszych materiałów po wznowieniu nadawania został poświęcony zarobkom twórców pisowskich mediów publicznych (szczegóły w tekście niżej).

Nowa ekipa TVP Info pracuje na razie przy ul. Woronicza w Warszawie (siedziba TVP). Studio stacji informacyjnej mieści się przy pl. Powstańców Warszawy, ale zajmują je nadal poprzednicy ze wsparciem polityków PiS. Przypomnijmy: TVP Info przestało nadawać 20 grudnia, po decyzji ministra Sienkiewicza o wymianie szefów mediów publicznych. Od tamtej pory emitowane były tutaj programy innych stacji, m.in. TVP Polonia.

W czwartek wieczorem nowy dyrektor Telewizyjnej Agencji Informacyjnej Grzegorz Sajór i jego zastępcy Paweł Moskalewicz (zarazem nowy szef TVP Info) oraz Jan Ciszecki spotkali się z prawie setką pracowników TVP, z którymi chcą kontynuować współpracę. Chodzi głównie o pracowników działów technicznych, operatorów, wydawców i producentów. Nie ma mowy o kompletnej czystce. Była za to mowa o zmienionej koncepcji funkcjonowania kanału informacyjnego publicznej telewizji.

Z TVP Info przede wszystkim znikną słynne „paski grozy”. „Wiem, jak wyglądało przez ostatnie lata TVP Info, bo nie tylko je oglądałem, ale nieraz o nim pisałem – mówił na spotkaniu Grzegorz Sajór. – Chcielibyśmy to zmienić i znowu zacząć robić normalną telewizję. Tak jak powiedział Marek Czyż w krótkim przemówieniu parę dni temu: żeby tworzyć nie obraz malowany takimi czy innymi barwami, tylko fotografię tego, co przynosi każdy dzień. Tak będziemy chcieli to robić. Już zresztą to robimy w programie »19:30«. Ktoś parę dni temu napisał w jednej z recenzji: fajny, trochę nudnawy. I bardzo dobrze. Lepiej niech będzie nudny, ale pozbawiony złych emocji”.

„Z ramówki wylecą programy o mocnym zabarwieniu politycznym. Nie zastąpimy ich nowymi programami politycznymi ani kiepską wieczorową satyrą”, zapowiedział z kolei szef TVP Info Paweł Moskalewicz. W ramówce pozostaną takie programy jak „Minęła 20”, „Forum” i „Woronicza 17”. Nazwa stacji się nie zmieni, przynajmniej na razie.

Kosmiczne zarobki „gwiazd” pisowskiej TVP

„Zapnijcie pasy! Oto wynik prawdziwej kontroli poselskiej. Miliony dla pisowskich szefów TVP. Już wiadomo dlaczego się tam zabarykadowali” – napisał na platformie X poseł Koalicji Obywatelskiej Dariusz Joński. Do wpisu dołączył raport z kontroli, a w nim zarobki niektórych pupilów PiS z czasów, gdy partia Jarosława Kaczyńskiego przejęła media publiczne.

O jakich kwotach mowa?

  • Michał Adamczyk, jako dyrektor TAI, otrzymać miał – od 25 kwietnia do 31 grudnia 2023 r. – ponad 370 tys. zł brutto. Natomiast z tytułu umów cywilnoprawnych w ramach prowadzonej działalności gospodarczej w roku 2023 zarobić miał 1 mln 127 tys. zł brutto.
  • Samuel Pereira, jako zastępca dyrektora TAI, w tym samym okresie zarobić miał ponad 439 tys. zł brutto.
  • Maciej Tulicki, inny zastępca dyrektora TAI, miał zarobić od 26 maja do 31 grudnia 2023 r. ponad 417 tys. zł brutto. Z tytułu umów cywilnoprawnych – dodatkowe 296 tys. zł brutto.
  • Wynagrodzenie Rafała Kwiatkowskiego, kolejnego zastępcy dyrektora TAI, wyniosło w 2023 r. ponad 360 tys. zł brutto.
  • Były dyrektor TAI Jarosław Olechowski z tytułu stosunku pracy miał zarobić w 2023 r. ponad 1 mln zł brutto, a z tytułu umów cywilnoprawnych ponad 400 tys. zł brutto.

Sprawę skomentował na Twitterze (dziś X) premier Donald Tusk: „Niektórzy zarabiali CZTERDZIEŚCI RAZY więcej od nauczycieli czy pielęgniarek. A lista hańby jest znacznie dłuższa. Czy pójdą na czele Marszu Milionerów Kaczyńskiego? Raczej nie. Czy będą musieli oddać państwu te pieniądze? Raczej tak”.

Członkowie KRRiT u Andrzeja Dudy

W piątek przed południem odbyło się spotkanie członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji z Andrzejem Dudą w Pałacu Prezydenckim. Dzień wcześniej przewodniczący KRRiT zwołał pilne posiedzenie tego gremium w związku z decyzją ministra Sienkiewicza o postawieniu mediów publicznych w stan likwidacji. O spotkanie z Dudą wnioskował właśnie Świrski. Jak ujawnił w TVP Info Tadeusz Kowalski, członek KRRiT, prezydent przyznał, że media publiczne wymagają naprawy, a sama Rada powinna odzyskać swoje znaczenie (straciła moce na rzecz powołanej przez PiS Rady Mediów Narodowej). Andrzej Duda wyraził gotowość współpracy. Trzeba jednak pamiętać, że w KRRiT zasiadają osoby powiązane z PiS, a na jej czele stoi Maciej Świrski, tropiciel zdrad polskiej racji stanu.

Głos w sprawie decyzji o postawieniu spółek mediów publicznych w stan likwidacji zabrał jeszcze w środę wieczorem prezes PiS Jarosław Kaczyński. „Krótko mówiąc, mamy tu do czynienia z kolejnym, całkowicie arbitralnym aktem. Oni tak rozumieją prawo, że nie należy go przestrzegać. Nie ma takiego obowiązku, że oni rządzą i sami dyktują, co nim jest, a co nie” – oświadczył w TV Republika, gdzie w znacznej mierze przenieśli się propagandyści władzy PiS. Kaczyński zapowiedział, że 11 stycznia odbędzie się demonstracja w „obronie niezależności mediów publicznych”. Wyraził nadzieję, że będzie liczna. Tusk nazwał ją „Marszem Miliarderów” w związku z doniesieniami o zarobkach gwiazd pisowskich mediów.

Politycy PiS w siedzibie Polskiego Radia

Politycy PiS pojawili się w czwartek w siedzibie Polskiego Radia w Warszawie. To ciąg dalszy „interwencji poselskiej” w sprawie zmiany władzy w mediach publicznych. Ich zdaniem działania ministra kultury (zwanego teraz przez PiS „pułkownikiem” Sienkiewiczem) są nielegalne.

W ten sam czwartek politycy PiS opuścili siedzibę PAP. Okupowali ją od zeszłej środy, gdy minister Sienkiewicz odwołał prezesów i członków rad nadzorczych mediów publicznych. W czwartek spotkali się z prezesem PAP Markiem Błońskim. Na czas okupacji dziennikarze PAP musieli pracować zdalnie. „Spotkanie z Markiem Błońskim było spokojne, merytoryczne. Mamy teraz pełen obraz, likwidator potwierdził, że według jego wiedzy PAP nie ma żadnych problemów finansowych” – stwierdził Przemysław Czarnek, który pełni „dyżury” w siedzibach mediów publicznych.

„Uważamy, że takie działania nie mają legalnych podstaw i domagamy się wyjaśnień od pana Pawła Majchra [prezesa Polskiego Radia – red.], który, jak to wczoraj zostało ogłoszone przez »pułkownika« Sienkiewicza, został likwidatorem Polskiego Radia” – powiedział po wejściu do PR Mariusz Błaszczak. Jego zdaniem spółka, skoro ma problemy finansowe, powinna zostać postawiona w stan restrukturyzacji, a nie likwidacji. Zaznaczył przy tym, że radio z pewnością nie ma żadnych problemów finansowych.

TVP i inne spółki w stanie likwidacji

„Podjąłem decyzję o postawieniu w stan likwidacji spółek Telewizja Polska SA, Polskie Radio SA oraz Polskiej Agencji Prasowej SA” – poinformował minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz. Swoją decyzję uzasadnił wetem prezydenta Andrzeja Dudy do ustawy okołobudżetowej. W piątek 29 grudnia w stan likwidacji zostały postawione także regionalne spółki rozgłośni Polskiego Radia. Chodzi o Radio Białystok, Radio Gdańsk, Radio Katowice, Radio Kielce, Radio Koszalin, Radio Kraków, Radio Lublin, Radio Łódź, Radio Olsztyn, Radio Opole, Radio Pomorza i Kujaw, Radio Poznań, Radio Rzeszów, Radio Dla Ciebie (Warszawa), Radio Szczecin, Radio Wrocław i Radio Zachód (Zielona Góra).

„W obecnej sytuacji takie działanie pozwoli na zabezpieczenie dalszego funkcjonowanie tych spółek, przeprowadzenie w nich koniecznej restrukturyzacji oraz niedopuszczenie do zwolnień zatrudnionych w ww. spółkach pracowników z powodu braku finansowania. Stan likwidacji może być cofnięty w dowolnym momencie przez właściciela” – czytamy w uzasadnieniu decyzji ministra.

O postawieniu TVP w stan likwidacji jako sposobie na odbicie mediów publicznych mówiło się już przed wyborami 15 października. Polskie Radio, TVP i PAP należą w 100 proc. do skarbu państwa, a funkcję ich jednoosobowego właściciela pełni minister kultury, który po postawieniu medialnych spółek w stan likwidacji może wprowadzić zarządy komisaryczne, a tych Rada Mediów Narodowych nie ma prawa odwołać.

Zarządy komisaryczne natychmiast przeprowadziłyby zmiany w PR i TVP, zaś ich kadencja potrwałaby do czasu, gdy nowej koalicji rządowej udałoby się przeprowadzić zmiany w prawie dotyczące mediów publicznych, czyli w najgorszym razie aż do końca kadencji Andrzeja Dudy w 2025 r.

Tusk: Koniec z Bizancjum w TVP

Jak zapewnił premier Donald Tusk, odnosząc się do weta Andrzeja Dudy: „Od 1 stycznia wszystkie podwyżki będą obowiązywały. Żadne gry prezydenta tego nie zmienią. Chyba że postanowił wetować wszystko, bez wyjątków, i stać się narzędziem destrukcji państwa”.

Zgodnie z zapowiedziami 3 mld zł, które były zaplanowane na finansowanie mediów publicznych, zostaną przeznaczone na onkologię, psychiatrię dziecięcą i choroby rzadkie. „Co do weta prezydenta, które kasuje pieniądze dla mediów publicznych, każę podjąć stosowne decyzje ministrowi kultury. Dziś, najpóźniej jutro, będziecie państwo poinformowani” – powiedział.

Wyjaśnił, że nowa ustawa okołobudżetowa wejdzie w życie z pewnym opóźnieniem. Zdaniem Tuska prezydent „zabawił się z ludźmi”. Premier wyraził nadzieję, że Duda nie będzie wetował ustawy, w której „te osławione 3 mld zł będą przeznaczone na dzieci oczekujące leczenia. Moje nadzieje wobec pana prezydenta bardzo zmalały przez to, co zrobił przed świętami” – dodał Tusk.

Zapewnił, że na media publiczne zostaną przeznaczone „małe środki”. „Media publiczne dostaną wsparcie, ale nie będzie to Bizancjum. Te miliardy, które potem przekładały się na kosmiczne zarobki, premie funkcjonariuszy pisowskich w tych mediach” – stwierdził Donald Tusk. I dodał: „Media publiczne pod rządami PiS zatruwały życie. To, co tam się działo, jest poniżej wszelkiej krytyki”.

„PiS walczy o telewizję jak o życie”

Po czwartkowym posiedzeniu rządu Donald Tusk przekazał także, że ministra ds. równości Katarzyna Kotula jest gotowa do przedstawienia projektu ustawy o związkach partnerskich. „Jeszcze tej zimy będziemy procedować projekt o związkach partnerskich” – mówił Tusk.

Poinformował o zrealizowaniu punktu o przystąpieniu Polski do Prokuratury Europejskiej. Przekazał również sprawozdanie z wizyty w Ukrainie ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego. „Potwierdził to, co wszyscy wiemy. Że sytuacja na froncie jest trudna, a sytuacja w Ukrainie jest dramatyczna”. Wyjaśnił, że przygotowuje się do wizyty w Kijowie. Chciałby tam poruszyć też kwestię blokady na granicy. „Będę prosił kierowców, żeby nie blokowali przejścia ze względu na wojnę. Sytuacja jest dramatyczna” – dodał.

Premier Tusk mówił także: „Nie podoba się Kaczyńskiemu to, co się dzieje teraz w mediach publicznych, szczególnie w telewizji. Nie dziwię się, przez 8 lat przyzwyczajał siebie, Polskę, swoją partię do tego, że media publiczne są własnością polityczną i finansową PiS. Tak nie jest. Dzisiaj reagują na podjęte przez nas decyzje z furią, wściekłością, walczą jak o życie. Niedługo dowiecie się, dlaczego, walcząc o TVP, PiS walczy jak o życie”.

Premier odniósł się później do prawomocnych wyroków wydanych na Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Jego zdaniem ułaskawienie polityków PiS przez prezydenta bardzo ich rozzuchwaliło. „Pan prezydent ma inne zdanie. Uważa, że są niewinni i zasługują na ułaskawienie. Jeżeli naprawdę uważa, że są niewinni, powinien ich ułaskawić, tym razem skutecznie. Chyba że tak naprawdę nie wierzy, że są niewinni, i pozostawi ich samym losowi” – stwierdził Tusk. I wyjaśnił, że nie jemu rozstrzygać, czy ułaskawienie było skuteczne. „To rola sądów i trybunałów”.

Nie zgodził się z twierdzeniami, że nowy rząd robi z mediami to, co PiS. „Czy państwo pamiętacie, w jaki sposób, niezgodny z Konstytucją, PiS obsadzał media swoimi ludźmi? My nie zgadzaliśmy się z tym, ale czy widzieliście, by posłowie i posłanki KO wjeżdżali ze swoimi asystentami i Bąkiewiczami i szarpali się z szeregowymi pracownikami PAP?” – pytał. I wyjaśnił: „Zobaczcie, jak wyglądają dziś przekazy, nie są idealne, ale doceńcie to, ci ludzie są terroryzowani przez PiS. Nie ulegli pokusie, by robić media PiS na odwrót. Nie mam żadnych wątpliwości, że te pierwsze dni pokazały, że zadanie, którego się podjęliśmy, to przywrócenie normalności i przyzwoitości w mediach publicznych. Łamanie dobrych obyczajów jest po stronie PiS”.

Projekt Dudy

Najważniejsze w planie czwartkowego posiedzenia rządu Tuska było przeniesienie 3 mld zł z finansowania mediów publicznych na onkologię dziecięcą. Przypomnijmy: prezydent Andrzej Duda 23 grudnia zawetował ustawę okołobudżetową, która m.in. przewidywała finansowanie TVP, Polskiego Radia i PAP. Te środki miały zostać przeznaczone na onkologię dziecięcą. Ustawa jednocześnie wprowadza podwyżki dla nauczycieli i budżetówki.

Duda obiecał przedstawić po świętach „własny projekt dotyczący m.in. podwyżek dla nauczycieli i pozostałych wydatków zaplanowanych w ustawie okołobudżetowej”. Dokument ukazał się na stronie Kancelarii Prezydenta w środę rano. Jak czytamy: „Projekt ustawy zawiera rozwiązania tożsame w zakresie celu, treści i o skutkach finansowych jak ustawa z dnia 21 grudnia 2023 r. o szczególnych rozwiązaniach służących realizacji ustawy budżetowej na rok 2024, z wyłączeniem zakwestionowanych przepisów dotyczących finansowania mediów publicznych (art. 14 i 15 ustawy z dnia 21 grudnia 2023 r.)”.

Prezydent wyraził oczekiwanie, że projekt będzie obowiązywał od 1 stycznia 2024 r. (tego dnia miały wejść w życie m.in. podwyżki dla nauczycieli). Ale to by wymagało zorganizowania na szybko posiedzenia Sejmu, na co nie ma zgody w koalicji demokratycznej. „Żadnych nagłych prac nad propozycjami prezydenta nie będzie, podobnie jak dodatkowego posiedzenia Sejmu”, zapowiedział w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” jeden z wiceministrów w rządzie Donalda Tuska. I dodał: „Wszystko jest pod kontrolą. Nie będzie Sejmu, nie będzie żadnych prac nad tym, co zaproponuje prezydent. To nie on kreuje politykę finansową państwa, nie jest też od układania prac Sejmowi. Pieniądze na podwyżki są zapisane w budżecie na 2024 r., którego zawetować nie może”.

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną