Przed nami kolejne wiraże po wyroku na byłych szefów CBA Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Tym razem przenosimy się na scenę Sądu Najwyższego, gdzie rozegra się sprawa ich odwołania od wygaszenia im immunitetów poselskich przez marszałka Sejmu po prawomocnym skazaniu ich przez sąd drugiej instancji.
Czytaj też: Kamiński z Wąsikiem pod sąd. PiS dostał po łapach
Sędziowie do Kamińskiego, neosędziowie do Wąsika
Według pisowskiego prawa to odwołanie – wniesione za pośrednictwem marszałka – rozpatruje Izba Kontroli Nadzwyczajnej. Ale 21 grudnia została ona uznana przez TSUE za niespełniającą kryteriów sądu w rozumieniu prawa Unii Europejskiej.
Marszałek Hołownia zdecydował się więc wnieść odwołanie do Izby Pracy Sądu Najwyższego. Gdyby wysłał je pocztą, trafiłoby do biura podawczego SN, a wtedy o przydzieleniu sprawy konkretnej Izbie decyduje pierwsza prezeska SN, neosędzia Małgorzata Manowska. Zatem szef kancelarii marszałka Stefan Zakroczymski przyniósł odwołania Kamińskiego i Wąsika do sekretariatu Izby Pracy osobiście.
Prezes Izby Pracy Piotr Prusinowski polecił nadać sprawie sygnaturę, system wyznaczył sędziów sprawozdawców – oddzielnie do sprawy Kamińskiego i oddzielnie do sprawy Wąsika – a prezes Prusinowski dobrał do każdej z nich dwóch sędziów.
System wyznaczył na sprawozdawcę w sprawie Wąsika neosędziego Romualda Dalewskiego, a dołączyli do niego neosędziowie Robert Stefanicki i Renata Żywicka.