Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Kamiński z Wąsikiem pod sąd. PiS dostał po łapach, Sąd Najwyższy władzy nie oddał

Mariusz Kamiński, szef CBA za pierwszych rządów PiS, został skazany w I instancji na więzienie za nadużycia władzy. Ułaskawił go, choć nie było prawomocnego wyroku, prezydent Andrzej Duda. Mariusz Kamiński, szef CBA za pierwszych rządów PiS, został skazany w I instancji na więzienie za nadużycia władzy. Ułaskawił go, choć nie było prawomocnego wyroku, prezydent Andrzej Duda. Prawo i Spraiwedliwość / Facebook
To była próba przejęcia władzy sądowniczej za pomocą Trybunału Julii Przyłębskiej. Sąd Najwyższy władzy nie oddał. Pozostaje kwestia rozliczenia Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika z nadużycia władzy. Ciąg dalszy zależy od wyniku wyborów.

Sąd Najwyższy nie uznał się za związany orzeczeniami Trybunału (niegdyś) Konstytucyjnego i orzekł, że Mariusz Kamiński, Maciej Wąsik i dwóch innych funkcjonariuszy CBA nieprawomocnie skazanych osiem lat temu za nadużycie władzy powinno być dalej sądzonych, a ułaskawienie ich przez Andrzeja Dudę nie wywołało skutków prawnych.

PiS dostał po łapach, sąd władzy nie oddał

Trybunał Julii Przyłębskiej kilka dni temu rozsądził rzekomy spór kompetencyjny pomiędzy prezydentem a Sądem Najwyższym, wniesiony do Trybunału przez marszałka Sejmu tylko po to, by w 2017 r. powstrzymać SN od orzekania w sprawie kasacji rodziny Andrzeja Leppera i dwóch innych osób pokrzywdzonych tzw. prowokacją CBA w Ministerstwie Rolnictwa (tzw. afera gruntowa). Wtedy, w 2017 r., troje sędziów Izby Karnej Sądu Najwyższego: przewodniczący Andrzej Stępka, sprawozdawca Piotr Mirek i Małgorzata Gierszon, zawiesili pod presją Julii Przyłębskiej jej rozpatrywanie do czasu rozstrzygnięcia tego rzekomego sporu. Dziś nie uznali orzeczenia Trybunału za wiążące.

Sędziowie uznali się za to za związanych uchwałą siedmioosobowego składu Izby Karnej SN, któremu w 2017 r. zadali pytanie prawne, czy prezydenckie ułaskawienie jest skuteczne, skoro doszło do niego przy nieprawomocnym wyroku. I dziś orzekli, że Mariusz Kamiński, Maciej Wąsik i ich podwładni mają być dalej sądzeni aż do prawomocnego wyroku. „Sprawowanie wymiaru sprawiedliwości w polskim porządku prawnym jest wyłączną domeną sądów powszechnych i Sądu Najwyższego, a w jego ramach sądy mają prawo do dokonywania wykładni prawa” – uzasadniał ustnie sędzia Piotr Mirek.

To była walka o władzę. Kilka dni wcześniej Trybunał (niegdyś) Konstytucyjny w składzie z tzw. dublerami orzekł nie tylko, że prezydent może ułaskawiać nawet przed osądzeniem i nikt nie może tego kontrolować. Orzekł również, że Sąd Najwyższy ma niezwłocznie umorzyć sprawę Kamińskiego i Wąsika, i zakazał mu stosowania się do uchwały siedmioosobowego składu SN. A zatem Trybunał usiłował ograniczyć konstytucyjną i ustawową władzę Sądu Najwyższego.

SN władzy nie oddał.

W sprawie ułaskawienia przed skazaniem SN uznał, że prezydent nie może odbierać oskarżonym i pokrzywdzonym prawa do osądzenia sprawy. A w sprawie rozpatrzenia odwołania pokrzywdzonych Sąd Najwyższy nie oddał Trybunałowi władzy sądzenia konkretnych osób. PiS chciał używać swojego Trybunału jako narzędzia, za pomocą którego kontroluje konkretne wyroki – i dostał po łapach.

Czytaj też: Trybunał Przyłębskiej się zepsuł, SN stoi nad przepaścią

Tu nie chodzi wyłącznie o Kamińskiego i Wąsika

Trójka sędziów SN nie miała łatwego zadania, bo wydane niedawno orzeczenie Trybunału Przyłębskiej było już trzecim uznającym prawo prezydenta do ułaskawiania na dowolnym etapie sprawy. Teraz wydał je w niewałaściwym składzie (z tzw. dublerami), ale w dwóch poprzednich sądził skład prawidłowy. Dlatego obecne orzeczenie SN powołuje się w pierwszej kolejności na wyłączne prawo sądów do sądzenia konkretnych osób.

Co będzie dalej ze sprawą Kamińskiego i Wąsika? Sprawa wraca do sądu okręgowego, a ten może posłuchać albo Sadu Najwyższego i ją osądzić (podtrzymać lub uchylić wyrok skazujący), albo Trybunału – i ponownie umorzyć, powołując się na prezydenckie ułaskawienie. Władza polityczna w dużej mierze przejęła już władzę w sądach powszechnych, wiec dużo zależy od tego, czy sprawa trafi do niezawisłego sędziego, czy do nominata władzy. I nie mamy podstaw ufać, że będzie to kwestia ślepego losu, czyli ministerialnego systemu losowania sędziów do spraw.

Potem byłby jeszcze Sąd Najwyższy, też już w dużej mierze przejęty przez neosędziów. Na koniec zaś prezydent ze swoim prawem łaski. Kamiński z Wąsikiem mogą się wiec – przynajmniej w najbliższych latach – czuć spokojnie. Ale w tej sprawie nie chodzi wyłącznie o nich. Chodzi przede wszystkim o zasadę odpowiedzialności funkcjonariuszy władzy i o zakres władzy sądowniczej.

Czytaj też: Twarz bezprawia. Przyłębskiej wkrótce kończy się kadencja. Albo nie

I pamiętajmy, że w tej sprawie jest jeszcze inny sąd: Trybunał Sprawiedliwości UE. Klika dni wcześniej, rozpatrując skargę Komisji Europejskiej na polską ustawę kagańcową, orzekł on, że karanie sędziów za sądzenie, w tym stosowanie prawa europejskiego, jest sprzeczne z unijnymi traktatami. To znaczy, że gdyby władza chciała straszyć sędziów zaangażowanych w sądzenia sprawy Kamińskiego i Wąsika (i innych) represjami, łamałaby unijne prawo. To zaś oznacza, że Polska mogłaby nie dostać ani pieniędzy z KPO, ani innych dotacji z Unii. Władza musi więc – przynajmniej na razie – trzymać w ryzach gotowych zapewne do akcji trzech rzeczników dyscyplinarnych, a także niektórych prezesów sądów, by nie uruchomili mechanizmów represji.

Ta sytuacja to przedwyborczy kaganiec dla rządzącej prawicy i tymczasowa ochrona przed represjami dla sędziów. To także widmo odpowiedzialności ciążące nad obecną władzą, którego nie zdejmie prezydenckie ułaskawienie.

Ciąg dalszy zależy od wyniku wyborów.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną