Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Sąd Najwyższy zdecydował: Kamińskiego i Wąsika należy sądzić

Mariusz Kamiński za pierwszych rządów PiS był szefem CBA Mariusz Kamiński za pierwszych rządów PiS był szefem CBA Prawo i Spraiwedliwość / Facebook
We wtorek Sąd Najwyższy uchylił umorzenie sprawy Mariusza Kamińskiego i innych funkcjonariuszy CBA za aferę gruntową z 2007 r. I skierował ją do ponownego rozpatrzenia. W 2015 r. Andrzej Duda ułaskawił ich, choć nie było jeszcze prawomocnego wyroku.

Władza PiS konsekwentnie walczy o to, by jej ludzie nie ponosili odpowiedzialności za swoje działania. Mimo próby naruszania niezawisłości i niezależności sędziowskiej wciąż działa w Polsce wymiar sprawiedliwości, który nie poddaje się pisowskiej władzy centralnej.

Tym razem zobaczyliśmy to w sprawie Mariusza Kamińskiego, Macieja Wąsika oraz kilku innych funkcjonariuszy CBA z czasów ich działalności za pierwszych rządów PiS w latach 2005–07.

Czytaj też: Trybunał Przyłębskiej się zepsuł, SN stoi nad przepaścią

Kamiński, ułaskawienie Dudy i kasacja rodziny Lepperów

Kamiński i Wąsik dziś są w rządzie PiS i Suwerennej Polski, nadzorują resort spraw wewnętrznych i służby. Rzecz dotyczy jednak afery gruntowej z 2007 r., która skierowana była przeciwko liderowi Samoobrony i wicepremierowi w koalicyjnym rządzie Andrzejowi Lepperowi. Osiem lat temu sąd rejonowy skazał w I instancji (nieprawomocnie) Mariusza Kamińskiego, Macieja Wąsika i innych agentów CBA na więzienie za przekroczenie uprawnień.

Wyrok nie zdążył się jednak uprawomocnić, bo dopiero co wybrany prezydent Andrzej Duda ułaskawił ich.

Rodzina Lepperów złożyła kasację do Sądu Najwyższego. Oskarżyciele posiłkowi kwestionowali ułaskawienie funkcjonariuszy CBA przed prawomocnym skazaniem i wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie, który w 2016 r. – opierając się na ułaskawieniu – uchylił wyrok pierwszej instancji i umorzył postępowanie.

Jednak w 2017 r. władza wymyśliła kolejny sposób na zatrzymanie wymiaru sprawiedliwości w sprawie swoich ludzi. Marszałek Sejmu poprosił Trybunał Julii Przyłębskiej, aby rozstrzygnął rzekomy spór kompetencyjny między prezydentem a Sądem Najwyższym. Dlatego sprawę zawieszono.

Sędziowie Izby Karnej SN długo czekali, a w TK nic się nie działo. W końcu podjęli uchwałę (w siedmioosobowym składzie) stwierdzającą, że prawo łaski prezydenta nie obejmuje sytuacji przed prawomocnym skazaniem, a tak zrobił właśnie w sprawie Kamińskiego i Wąsika Andrzej Duda. I kiedy było wiadomo, że SN wróci do sprawy 6 czerwca 2023 r., obsadzony przez władzę Trybunał nagle przyspieszył. Julia Przyłębska miała wprawdzie problem z zebraniem pełnego (11-osobowego) składu, bo ma bunt na pokładzie – sześciu sędziów nie uznaje jej już za prezeskę. Ale władzy udało się w tej konkretnej sprawie przekabacić dwóch z nich i TK Przyłębskiej w ubiegłym tygodniu zawyrokował.

Czytaj też: Twarz bezprawia. Przyłębskiej wkrótce kończy się kadencja. Albo nie

Trybunał Przyłębskiej zgodnie z linią

„Prezydent posiada pełną swobodę w stosowaniu prawa łaski i nikt tego aktu nie może kontrolować. Akt łaski może dotyczyć także osób podejrzanych, oskarżonych i skazanych nieprawomocnie, a więc formalnie niewinnych” – orzekł zgodnie z tym, czego oczekiwała władza PiS. „Sąd Najwyższy jest bezwzględnie zobligowany do zastosowania się do wyroków Trybunału Konstytucyjnego i zaprzestania stosowania uchwały siedmiu sędziów SN” – zakończył uzasadnianie postanowienia sędzia sprawozdawca Stanisław Piotrowicz, były poseł PiS. Choć były też dwa zdania odrębne.

„Władza PiS swoimi metodami dopięła celu: przywołała do porządku swoich nominatów w Trybunale Przyłębskiej i obroniła (przynajmniej tak sądzi) przed odpowiedzialnością karną Mariusza Kamińskiego i Michała Wąsika, czyli osoby kontrolujące w jej interesie działalność służb specjalnych (co może być bardzo istotne w nadchodzących wyborach). Zwycięstwo władzy PiS jest jednak pyrrusowe, bo w ten spektakularny sposób pokazała Polsce i Europie, że rządzi sądem konstytucyjnym, czego w demokratycznych państwach prawa się nie spotyka” – pisała wtedy publicystka „Polityki” Ewa Siedlecka.

I zastanawiała się: „Czy trójka „starych” sędziów Izby Karnej SN się do niego dostosuje? Zobaczymy. Sześć lat temu zaskoczyli wszystkich, ulegając żądaniu Przyłębskiej i zawieszając sprawę. Może teraz postanowią orzec? Tym bardziej że piątkowe rozstrzygnięcie jest wydane z udziałem dwóch „dublerów”, a Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł już, że orzeczenia zapadłe z ich udziałem nie spełniają kryteriów wyroku sądowego”.

I dzisiaj okazało się, że orzekli. „Prawo łaski może być realizowane wyłącznie wobec osób, których winę stwierdzono prawomocnym wyrokiem sądu. Zastosowanie prawa łaski przed prawomocnością wyroku nie wywołuje skutków procesowych

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną