Mariusz Kamiński z Maciejem Wąsikiem zostali zatrzymani u prezydenta, gdzie rano schronili się przed doprowadzeniem do odbycia kary. Można się oczywiście zastanawiać, czy nie lepiej było ich tam zostawić – niech siedzą. I czekać, aż wyjdą z białą flagą, najpóźniej po zakończeniu kadencji Andrzeja Dudy. W końcu sami się pozbawili wolności, tyle że w luksusowych warunkach.
Premier Donald Tusk nawet „pogroził” dziś prezydentowi – nie adresując swojej wypowiedzi do niego personalnie – że jest w kodeksie karnym przepis (art. 239) przewidujący karę do pięciu lat więzienia za pomoc sprawcy przestępstwa w uniknięciu odpowiedzialności karnej, w szczególności przez ukrywanie go.
Kamiński, Wąsik i Duda: sprawa groteskowa i tragiczna. PiS marzy o rozróbie
Kamiński i Wąsik. Skazani za brudną politykę
Teraz bardzo możliwe, że prezydent w końcu ich ułaskawi w tej czy innej formie, bo raczej trudno uwierzyć, że panowie zechcą odsiedzieć swoje wyroki (po dwa lata więzienia). Duda mógł to zrobić zaraz po wyroku sądu drugiej instancji, ale wolał rozkręcić konflikt, żeby pokazać, że rząd Tuska sobie nie radzi, nie wykazuje sprawczości, że to miękiszony w państwie z tektury. Teraz sam na takiego wyjdzie, i to na własne życzenie, bo gdyby kierował się odpowiedzialnością za państwo i szacunkiem do prawa, akt łaski zastosowałby równie szybko co za pierwszym razem, wygaszając w ten sposób aferę.