Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Kamiński, Wąsik i Duda: sprawa groteskowa i tragiczna. PiS marzy o wielkiej rozróbie

Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl
Upór Dudy, by nie ułaskawiać jeszcze raz Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, jest szalenie infantylny. Tkwiąc w tym absurdalnym uporze w absurdalnej sprawie, ośmiesza i kompromituje państwo. Kto go podpuszcza? Mastalerek? Kaczyński?

Marszałek Szymon Hołownia najwyraźniej ma talent. Polityczny. Trzeba mu to oddać. We wtorek po południu dowiedzieliśmy się, że w związku z napiętą sytuacją wokół mandatów skazanych prawomocnie posłów PiS Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika planowane na ten tydzień obrady Sejmu zostają przeniesione na 16–18 stycznia. Trudno nie zgodzić się z argumentacją stojącą za tym niestandardowym i zapewne nieprzewidzianym przez sztabowców i spin doktorów PiS posunięciem. Jak powiedział Hołownia: „To, co dzieje się w tym tygodniu, sytuacja głębokiego kryzysu konstytucyjnego, spór partyjny, który wokół tego rozgorzał, nie daje gwarancji, że w tym tak gorącym, obfitującym w różnego rodzaju rozstrzygnięcia tygodniu [obrady Sejmu] będą przebiegały spokojnie. (...) Ostatnią rzeczą, której powinien chcieć każdy parlamentarzysta, jest to, aby Sejm z miejsca stanowienia prawa i dyskusji, czasem bardzo ostrej, zmienił się w miejsce, w którym mogłoby dochodzić do scen, których w parlamencie nie chcielibyśmy oglądać. (...) Moim zadaniem jest dbanie o powagę Sejmu i spokój społeczny. (...) Sejm nie jest studiem publicystycznym. (...) To nie jest ucieczka czy brak siły, ale mądrość i chęć deeskalacji”.

Na zarzut, że to tchórzostwo, odparł, że „czas manifestacji i konfrontacji jeszcze przyjdzie”. I chyba się nie myli. PiS nie ma lepszego pomysłu na bycie w opozycji niż groteskowe przedrzeźnianie obrońców demokracji, desperacko walczących o zachowanie elementarnych standardów praworządności, oraz urządzanie awantur. Akcje w rodzaju blokowania mównicy, uniemożliwianie obrad i co tylko rozwarcholony umysł może jeszcze sobie umyślić, aby tylko szerzyć anarchię i niszczyć państwo, mamy gwarantowane. Doskonale wie to Hołownia i najwyraźniej nie zamierza dać się prowokować (ale i samemu prowokować). I chwała mu za to.

11 stycznia PiS „się policzy”

A że zwoływana na 11 stycznia demonstracja aktywu PiS (mająca w oczach zwolenników tej partii być tym, czym były protesty KOD na początku niechlubnej epoki rządów Kaczyńskiego i jego ekipy) wypadnie blado, marznąc pod pustym budynkiem Sejmu, to bardzo dobrze. Zepsucie Kaczyńskiemu demonstracji to wprawdzie efekt uboczny decyzji Hołowni, lecz jakże miły i przydatny. Czy aktyw partii i Solidarności w ogóle przyjedzie? Czy przyjedzie ktoś jeszcze?

11 stycznia PiS „się policzy”. Biada mu, jeśli okaże się, że w tak kluczowym momencie wszechwładnej jeszcze kilka miesięcy temu organizacji nie uda się zwieźć do stolicy nawet 10 proc. liczby uczestników pamiętnego „Marszu Miliona Serc” pod przewodem Donalda Tuska.

Hołownia nie tylko umie ładnie przemawiać, lecz umie też panować nad Sejmem i trzymać się prawa. Mało kto spodziewał się tego po kimś, kto właściwie nie ma żadnego doświadczenia parlamentarnego. Tym bardziej zasługuje dziś na uznanie. Powody polityczne przesunięcia posiedzenia Sejmu to jedno, a powody formalne to drugie. I te powody formalne są. Nie ma bowiem jeszcze wyroku Izby Pracy Sądu Najwyższego, który ma ocenić decyzję marszałka o wygaśnięciu (to lepsze słowo niż „wygaszenie”) mandatów dwóch skazanych prominentnych polityków PiS, którzy dopuścili się nielegalnych podsłuchów i prowokacji, by na zlecenie Jarosława Kaczyńskiego pozbyć się z rządu Andrzeja Leppera (tzw. afera gruntowa). Wyroku tego należy się spodziewać 10 stycznia.

Marszałek nie może sobie pozwolić na to, że nie dopuszczając dwóch posłów do udziału w obradach i głosowaniach, doprowadzi do sytuacji, w której wyniki tych głosowań, a wraz z tym decyzje legislacyjne Sejmu zostaną podważone przez PiS w sądzie. Tym bardziej że procedowana ma być ustawa budżetowa, a PiS tylko czeka na pretekst, by jej uchwalenie opóźnić na tyle, by prezydent mógł rozwiązać Sejm. Marszałek uspokaja, że opóźnienie obrad nie spowoduje przesunięcia pracy nad budżetem i że zostanie on za tydzień uchwalony. Zapewnił też, że prezydent „nie uruchomi opcji atomowej”.

Andrzej Duda udziela azylu

No, zobaczymy. We wtorek uczynił ze swego pałacu coś w rodzaju schronu przeciwatomowego dla dwóch przestępców. A to pokazuje, że Duda cały czas się uczy i naprawdę stać go na wiele. Cóż, sprawa Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika staje się groteskowa, choć na szczęście zostali w końcu, po latach od popełnionych przestępstw, osadzeni w zakładzie karnym. I można by było się nawet serdecznie pośmiać z tych wszystkich andronów i wygibasów wokół sprawy „ułaskawionych” polityków, gdyby nie nuta tragizmu. Jak to możliwe, że prezydent państwa należącego do Unii Europejskiej gości u sobie przestępców i na wiele godzin udziela im swoistego azylu? Wyobrażam sobie, jak ambasadorzy zaprzyjaźnionych i niezaprzyjaźnionych państw piszą noty dla swoich rządów, a w stolicach świata śmieją się, co też to się tam w Warszawie wyprawia.

Andrzej Duda uparł się jak dziecko przy swojej absurdalnej tezie, że jego prerogatywa ułaskawiania jest absolutna, to znaczy niezależna od prawa. Wyobraża sobie, że może przerwać każde postępowania prokuratorskie i każdy proces sądowy, wyjąć dowolną osobę spod rządów prawa i „uniewinnić”. Daje w ten sposób dowód zupełnego braku pojęcia o tym, czym jest państwo prawa. To zupełnie tak, jak gdyby pretendował do wydawania wyroków. Tego ułaskawię, tego znów posadzę, bo rządzi tym wyłącznie moja osobista wola. Duda naprawdę tak myśli.

Rząd Tuska cwaniaków wyprzedza o krok

Wyobraża sobie, że jest takim Hobbesowskim monarchą, który stoi ponad prawem, a jego wola musi być wykonywana bez żadnych ograniczeń. Bo przecież gdyby tak nie myślał i rozumiał, że akt łaski wpisany jest w porządek prawny, a nie oznacza nagiej, woluntarystycznej prerogatywy, to rozumiałby to, co rozumie każde dziecko: że kawalera nie można rozwieść, nieistniejącego długu egzekwować, a niewinnego (w świetle prawa) uniewinnić.

Upór Dudy jest przy tym szalenie infantylny, bo przecież chodzi mu nie o tych dwóch swoich kolegów, których chce wyreklamować od więzienia, lecz o to, by po prostu postawić na swoim. Tkwiąc w tym absurdalnym uporze w absurdalnej sprawie, ośmiesza i kompromituje państwo. Kto go podpuszcza? Mastalerek? Kaczyński? Może sam siebie tak „nakręca”? Nie wiemy. Wiemy natomiast, że na Nowogrodzkiej marzą o wielkiej rozróbie. Tej satysfakcji nie dostaną. Bo ostatnie dni i zachowanie Donalda Tuska oraz Szymona Hołowni pokazują, że rząd nie da się sprowokować warchołom, a cwaniaków wyprzedza o krok. Jak to się mówi: na takich nie ma mocnych.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną