Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Odwołany abp Dzięga, ciemna postać episkopatu. Nie ma prawdy, nie ma rozliczenia

Odwołany abp Andrzej Dzięga podczas święta Trzech Króli. 6 stycznia 2024 r. Odwołany abp Andrzej Dzięga podczas święta Trzech Króli. 6 stycznia 2024 r. Cezary Aszkielowicz / Agencja Wyborcza.pl
Choć do posprzątania w Kościele wciąż jest wiele, procedury tych porządków pozostają nieprzejrzyste. Wierni są traktowani przedmiotowo i zmuszani do brania spóźnionych decyzji za dobrą monetę. A abp Dzięga ogłasza, że odchodzi ze względu na stan zdrowa. Nie ma prawdy, nie ma rzeczywistego rozliczenia.

O odwołaniu biskupa zwykle dowiadujemy się w taki sam sposób. Tak było i tym razem. „Ojciec Święty Franciszek: 1. Przyjął rezygnację arcybiskupa Andrzeja Dzięgi z posługi arcybiskupa metropolity szczecińsko-kamieńskiego. 2. Mianował administratora apostolskiego archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej sede vacante [czyli tymczasowego] w osobie biskupa koszalińsko-kołobrzeskiego Zbigniewa Zielińskiego”. To cały sobotni komunikat nuncjusza apostolskiego w Polsce, którym obecnie jest Włoch abp Antonio Filipazzi. Zwięzła, enigmatyczna formuła milczy na temat przyczyn rezygnacji i jej przebiegu. Kościół skazuje wiernych i opinię publiczną na domysły.

Czytaj też: Ruszył watykański proces stulecia

Jedna z najciemniejszych postaci episkopatu

A rzecz dotyczy nie byle jakiego biskupa. Wprawdzie abp Dzięga nie dorobił się takiej sławy jak abp Marek Jędraszewski z Krakowa, nie straszył Polaków „tęczową zarazą” ani nie mówił „non possumus” uczestnikom Marszu Równości jak abp Tadeusz Wojda w Białymstoku (obecnie metropolita Gdański, po przejściu na emeryturę niewątpliwie sławnego abp. Sławoja Leszka Głodzia), ale był postacią frontową i wpływową. Gdyby przejrzeć materiały z kościelnych uroczystości z udziałem Konferencji Episkopatu Polski, najczęściej dostrzeżemy go w pierwszym rzędzie.

To zdumiewające. Bo jednocześnie abp Dzięga jest jedną z najciemniejszych postaci episkopatu. Przez kilkanaście lat robił, co mógł, aby – i w kraju, i w Watykanie – ochraniać wielokrotnego gwałciciela chłopców ks. Andrzeja Dymera. Sprawę opisywał Zbigniew Nosowski w „Więzi” w obszernym, kilkuodcinkowym śledztwie dziennikarskim „Przeczekamy i prosimy o przeczekanie”, za które otrzymał nominację do Nagrody Grand Press. O ks. Dymerze powstał także głośny dokument Sebastiana Wasilewskiego „Najdłuższy proces Kościoła” w TVN24. Chory na nowotwór ks. Dymer zmarł cztery dni po publikacji tego filmu. Nie usłyszał żadnego wyroku, choć o tym, że wykorzystuje seksualnie małoletnich chłopców, swoich wychowanków z Ogniska św. Brata Alberta w Szczecinie, władze archidiecezji wiedziały już w 1995 r. W jego ochronę umoczony jest nie tylko abp Dzięga.

To on jednak za „cichą posługę i realne zasługi dla Polski” został trzy lata temu uhonorowany Nagrodą im. Stefana Kardynała Wyszyńskiego Prymasa Tysiąclecia przez Katolicki Uniwersytet Lubelski. „Proszę nie zniechęcać się szumami dochodzącymi ze świata. Dziś uderza się w pasterzy, by rozbiegły się owce” – mówił w laudacji były prawicowy poseł Jan Łopuszański. Przypominał także zaangażowanie abp. Dzięgi w prawną ochronę życia poczętego i intronizowanie Chrystusa Króla („Prosimy o kontynuację”) oraz słowa hierarchy z czasów pandemii o tym, że „komunia nie roznosi wirusów” („Kto się boi wody święconej?” – pytał Łopuszański).

Czytaj też: Abp Wiktor Skworc w emerytalnym ciepełku

Nie ma prawdy, nie ma rozliczenia

Znamienne, że adwokaci ks. Dymera z jego karnego procesu kanonicznego występowali potem publicznie w obronie abp. Dzięgi i próbowali przekonać, że nie wpływał na przewlekanie sprawy. Jeden z tych obrońców – ks. prof. Mirosław Sitarz – to główny organizator wyżej opisanej uroczystości na KUL.

Odwołanie abp. Dzięgi to zatem dobry znak. Zwłaszcza przed zbliżającymi się w marcu wyborami nowych władz Episkopatu. Wpływowy hierarcha stracił głos. Dobrze też, że papież Franciszek, który kilka lat temu nietrafnie wybrał dla Krakowa abp. Jędraszewskiego, potrafi jeszcze odsunąć Dzięgę.

A może nie miał wyboru? I właśnie w tym problem – tego ani wierni, ani szersza opinia publiczna nie wiedzą. Choć do posprzątania w Kościele wciąż jest wiele, procedury tych porządków pozostają nieprzejrzyste. Wierni traktowani są przedmiotowo i zmuszani do brania spóźnionych decyzji za dobrą monetę. A jeszcze abp Dzięga ogłasza, że odchodzi ze względu na stan zdrowa. Nie ma prawdy, nie ma rzeczywistego rozliczenia. Może czas, aby sprawę poważniej potraktowała także krajowa prokuratura.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną