Vampiryna, czyli jak Obajtek dostarczał płyny Franciszkowi. PiS jak PiS, ale gdzie powaga Watykanu?
To nie sprzedaż Lotosu. Tym razem afera nie dotyczy wielkich pieniędzy, lecz za to jak żadna inna pokazuje, jakie obyczaje panowały w państwie PiS i w jaki sposób kształtują się stosunki między Kościołem a państwem, które Kościół uważa za swoje, czyli katolickie.
Franciszek do Dudy, Duda do Obajtka
Ta operetkowa historia z Danielem Obajtkiem i papieżem Franciszkiem w rolach głównych jest tak absurdalna, że gdyby na scenie prezentowała ją jakaś trupa kabaretowa, byłoby mało śmiesznie – z powodu nieprawdopodobieństwa. Oto monarcha absolutny zasiadający na Stolicy Piotrowej, ojciec święty i biskup Rzymu, miał zwrócić się do katolickiego prezydenta katolickiego kraju z prośbą o pomoc w dostarczeniu maseczek i temu podobnych utensyliów, którą to sprawę prezydent poruczył zaufanemu szefowi koncernu paliwowego. Krótko mówiąc, krótka piłka: Franciszek do Dudy, Duda do Obajtka.
Ten ostatni złożył odpowiednie zlecenie u Andrzeja Izdebskiego – handlarza bronią, tego samego, co to „z polecenia służb” dla Ministerstwa Zdrowia parę tygodni wcześniej kupował respiratory, a następnie, gdy afera wyszła na jaw, jak powiadają ludzie małej wiary, „skremował się w Albanii”. Następnie Obajtek wysyła do Chin samolot po odbiór towaru. Towaru nie ma, bo Izdebski go nie załatwił na czas, i wyczarterowany od LOT-u boeing wraca pusty. Płyny do dezynfekcji oraz maseczki i kombinezony o wartości 3 mln 378 tys. zł w końcu trafiają do Watykanu, który zresztą nie chciał ich przyjąć wprost od Orlenu, lecz – łaskawie – z rąk ambasadora RP.