Kolejny rosyjski pocisk „ściął zakręt” nad Polską. W tym samym rejonie. Czy działanie Rosji pozostanie bezkarne?
Schemat zdarzenia bardzo przypominał poprzedni przypadek z końca grudnia. Według Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych rosyjski pocisk manewrujący wleciał w polską przestrzeń powietrzną wcześnie rano (wojsko mówiło o godzinie 4:23, wicepremier Kosiniak-Kamysz o 4:43) na wysokości wsi Oserdów w Lubelskiem, tuż przy granicy z Ukrainą. Przebywał nad polskim terytorium 39 s. Miał być wykryty i śledzony aż do opuszczenia polskich granic, które przekroczył na głębokość od kilometra do dwóch. Poruszał się z prędkością 800 km/godz. na wysokości 400 m. Wojsko zapewnia, że ma dokładny zapis miejsca wejścia i wyjścia pocisku z polskiej przestrzeni powietrznej i ze stuprocentową pewnością wie, że nie pozostawił on żadnych szczątków na ziemi – nie planuje więc żadnych poszukiwań, jak to było w przypadku grudniowym, gdy do podzamojskich wiosek skierowano żołnierzy WOT i Żandarmerii Wojskowej.
„Wiedzieliśmy o trajektorii, o kierunku i spodziewaliśmy się, gdzie opuści naszą przestrzeń” – powiedział ppłk. Jacek Goryszewski, rzecznik Dowództwa Operacyjnego. Co świadczy o niemal rutynowym podejściu wojskowych do sytuacji. Oznacza to jednak, że Rosjanie również rutynowo „ścinają zakręty” swoich pocisków lecących na cele w Ukrainie przez polskie terytorium.
Czytaj dalej: Rosyjski Ch-55 pod Bydgoszczą. Kuriozum! Na te pytania trzeba odpowiedzieć
Rosyjski pocisk nad Polską. I co dalej?
To trzeci podobny przypadek w tej okolicy. Chodzi o charakterystyczne miejsce na mapie Polski tworzące na wysokości Hrubieszowa nieregularne wybrzuszenie: najpierw wzdłuż krętego tam Bugu, a dalej na południe, wytyczone powojenną umową delimitacyjną z ZSRR, która przesunęła granicę, odbierając PRL żyzne ziemie i zagłębie węglowe pod Czerwonogradem.