Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

PiS traci Podlasie, udał się „manewr na Kałużę”. Sasin: Zdrada ma krótkie nogi

Wiesława Burnos, radna sejmiku podlaskiego Wiesława Burnos, radna sejmiku podlaskiego Anatol Chomicz / Forum
Miało boleć, ale się udać. Scenariusz sojuszu PiS i Konfederacji w podlaskim sejmiku wydawał się oczywisty – PiS do większości brakowało jednego głosu, wystarczyło dogadać się z radnym Konfederacji, nawet oddając fotel marszałka. Nie udało się, bolało i tak.

PiS przegrywał już od pierwszego głosowania. „To oni zdradzili za stołki swoich wyborców. Wbrew ich woli oddali Podlaskie w ręce koalicji 13 grudnia. Zdrada ma krótkie nogi. Przekonają się o tym szybciej niż im się wydaje” – napisał Jacek Sasin już po wyborach w serwisie X. Jego obecność na miejscu, jak i konsultacje bezpośrednio przed głosowaniami, świadczyły o tym, że polityk PiS o problemach wiedział. Zapewne miał osobiście dopilnować sukcesu PiS, a stał się świadkiem jego porażki. Miał być bastion, wyszło jak z Turowem.

Manewr na Kałużę

Z góry było wiadomo, że podlaski PiS czekają trudne negocjacje. Po wyborach samorządowych w 30-osobowym sejmiku ugrupowanie to uzyskało równo połowę mandatów. Partie tworzące rządową koalicję po zsumowaniu miały o jeden głos mniej (14), na co złożyło się osiem mandatów KO i sześć Trzeciej Drogi. Zaważyć miał głos doskonale znanego młodzieży radnego – Stanisława Derehajło z Konfederacji.

Polityk znany z memów o „januszu biznesu” ma już w portfolio jedną kadencję w podlaskim sejmiku. Po uzyskaniu mandatu w 2019 r. pełnił przez dwa lata funkcję wicewojewody. Urząd stracił po rozłamie w Zjednoczonej Prawicy – Porozumienie Jarosława Gowina, którego Derehajło był członkiem, opuściło rząd. Teraz polityk startujący z listy Konfederacji i Bezpartyjnych Samorządowców licytował wyżej.

– Marszałek albo przyspieszone wybory – przekonywali tuż po 9 kwietnia politycy Konfederacji. Taki scenariusz wydawał się oczywisty i prosty. PiS utrzymałoby wpływy w regionie nazywanym „bastionem”, a Konfederacja dopisałaby do listy wyborczych sukcesów kolejny punkt. Nie udało się.

Pierwszym sygnałem o problemach z większością był wniosek dotychczasowego marszałka i kandydata PiS na to stanowisko Artura Kosickiego o przerwę w obradach do 11 czerwca. Głosowanie wygrała „nowa” – jak się później okazało – większość KO, Trzeciej Drogi oraz wybranych z list PiS Wiesławy Burnos i Marka Malinowskiego. Oboje politycy PiS dokonali tzw. manewru na Kałużę, czyli radnego KO, który w 2018 r. pomógł partii Kaczyńskiego zdobyć władzę w województwie śląskim.

Podlaski okręt PiS zatonął w przeciwieństwie do uciekinierów. Przewodniczącym sejmiku został Cezary Cieślukowski z Trzeciej Drogi, który uzyskał 17 z 30 głosów (jeden więcej niż posiada „nowa większość”), a następnie kandydat KO Łukasz Prokorym (były szef rady miasta) został marszałkiem. Wcześniej zadeklarował, że wicemarszałkami będą m.in. Wiesława Burnos i Marek Malinowski, którzy do tej pory również zasiadali w zarządzie województwa.

Poza wspomnianym wpisem w serwisie X Sasin udzielił również obszernych wypowiedzi mediom, w których mówił o radnych, że „sprzedali się za stanowiska”. Warto przypomnieć, że w 2018 r. po „transferze” Wojciecha Kałuży z KO do PiS bronił decyzji, wyliczając w Polsat News wszystkie transfery III RP, a politycy ówczesnej opozycji nawoływali do oddania mandatu.

Czytaj także: Wybory samorządowe 2024. Wszyscy mieli wygrać, a wszyscy trochę przegrali

Krakowskim targiem

To kolejne problemy PiS w sejmikach wojewódzkich. Wcześniej nie udało się doprowadzić do wyboru marszałka województwa małopolskiego. Namaszczony przez Nowogrodzką Łukasz Kmita nie uzyskał większości. Za jego kandydaturą zagłosowało 13 osób, chociaż na 39 mandatów PiS ma ich 21.

To właśnie podjęcie decyzji w Warszawie – odgórnie przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego – miało być jednym z powodów buntu w lokalnym PiS. Jeden z radnych nawoływał nawet do rozwiązania małopolskich struktur. Na osłodę udało się jedynie przegłosować kolejną kadencję w fotelu przewodniczącego małopolskiego sejmiku dla Jana Dudy, ojca prezydenta.

Również w sejmiku mazowieckim doszło do wolty. Były senator Marek Martynowski zapowiedział, że nie wejdzie do klubu radnych PiS i będzie niezależny. Swoją reakcję motywuje „kłamstwami” ze strony Jarosława Kaczyńskiego.

Po wyborach 15 października w mediach odżyły głosy publicystów i polityków kwestionujących przywództwo Kaczyńskiego. Te same głosy ucichły po „sukcesie” w wyborach samorządowych 9 kwietnia. Trwa kolejna kampania, w której PiS walczy o utrzymanie narracji partii niepokonanej. Do kompletu planuje dodać „dziesiąte zwycięstwo z rzędu”.

Lokalne konflikty, nawet jeśli symboliczne, nie wywrócą partii, a pogłoski o rozwiązywaniu struktur są przedwczesne. Mogą jednak osłabić morale i zaangażowanie w regionach. PiS wciąż walczy o obronę pierwszego miejsca na mecie w trudnych warunkach, gdzie „jedynki” walczą z „dwójkami” o mandaty do europarlamentu. W sytuacji konfliktów, gdzie trzeba gasić pożary, a działacze własnej partii dają wyborczym konkurentom kanistry z benzyną, trudno prowadzić kampanię. Zapowiedziane przez Jacka Sasina rozliczenia ze zdrajcami zapewne poczekają, ale nie zostaną zapomniane, czego przykładem jest Wojciech Kałuża.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama