Jeśli policzyć wszystkie głosy w kraju oddane w wyborach do sejmików, PiS zdobył ich najwięcej – 34 proc. (co dało 239 mandatów), Koalicja Obywatelska prawie 31 proc. (210 mandatów), Trzecia Droga (PSL plus Polska 2050) – nieco ponad 14 proc., (80 mandatów), Konfederacja i Bezpartyjni Samorządowcy – powyżej 7 proc. (sześć mandatów), a Lewica niewiele ponad 6 proc. (osiem mandatów).
Rozkład terytorialny tych głosów jest już jednak niekorzystny dla prawicy: PiS wygrał wybory – w sensie zdobycia największej liczby głosów − w siedmiu województwach, a koalicja demokratyczna w dziewięciu. Jeszcze gorzej układa się sytuacja PiS, jeśli chodzi o utrzymanie władzy w poszczególnych województwach. PiS nie ma zdolności koalicyjnej, więc może być pewny jej utrzymania tylko w czterech sejmikach, w których ma samodzielną większość.
Partie demokratyczne – przede wszystkim jako koalicja – mogą liczyć na władzę łącznie w 11 sejmikach (KO sama może rządzić tylko na Pomorzu). PiS w stosunku do 2018 r. utraci więc władzę w co najmniej trzech województwach: śląskim, dolnośląskim (tu do zmiany doszło już pod koniec poprzedniej kadencji) oraz łódzkim.
Losy jednego sejmiku pozostają niepewne – na Podlasiu PiS zdobył połowę mandatów w sejmiku, a władzę może mu dać alians z Konfederacją, która wprowadziła do sejmiku jednego przedstawiciela.