Niepotrzebna była ustawa o wyborach kopertowych, bo tak naprawdę premier Mateusz Morawiecki mógł jednoosobowo zarządzić przeprowadzenie w 2020 r. wyborów prezydenckich w trybie korespondencyjnym – tak wynika z dzisiejszego wyroku trybunału niekonstytucyjnego.
Czytaj też: Dworczyk w sprawie wyborów kopertowych udawał dziś Greka. Ma powody
Trybunał Przyłębskiej. A gdyby potraktować ten wyrok serio?
Gdyby potraktować ten wyrok serio, można by uznać, że ustawa antycovidowa przekazywała w ręce prezesa Rady Ministrów władzę dyktatora, który samodzielnie decyduje, w jaki sposób państwo ma realizować konstytucyjne prawa i wolności.
Wyrok wydany pod przewodem sędziego Stanisława Piotrowicza uzasadniła sędzia sprawozdawczyni Krystyna Pawłowicz. Za siódmym bodaj podejściem, ale się udało. I to bez zdań odrębnych, chociaż od kilku miesięcy pięcioosobowy skład (Piotrowicz, Pawłowicz, Julia Przyłębska, Bartłomiej Sochański, Rafał Wojciechowski) nie mógł się zgodzić co do tego uzasadnienia.
Wyrok dotyczył przepisu 11 ust. 2 tzw. tarczy antycovidowej, który dawał premierowi możliwość wydawania poleceń przekraczających normalne kompetencje, jeśli miało to służyć walce z pandemią. Jego zaskarżenie do trybunału Przyłębskiej przez posłów PiS miało stworzyć okazję do wydania Morawieckiemu czegoś w rodzaju listu żelaznego. Grozi mu odpowiedzialność karna lub konstytucyjna za zarządzenie przygotowań do wyborów kopertowych przed wejściem w życie ustawy o wyborach korespondencyjnych. Czyli za działanie bez podstawy prawnej (art. 231 kk lub złamanie art. 7 konstytucji).
Trybunał przekroczył swoje uprawnienia, ponieważ może oceniać tylko prawo.