To nie służy państwu polskiemu ani patriotyzmowi. W ostatnim roku swej prezydentury Andrzej Duda utrudnia rządowi obsadzenie placówek dyplomatycznych nowymi ambasadorami. Zapowiedział, że nie zgodzi się na kandydatów związanych z nieformalnym gremium byłych polskich ambasadorów, które krytycznie recenzowało politykę zagraniczną realizowaną przez ekipę Dudy m.in. w odniesieniu do naszej służby zagranicznej.
Odwoływano dyplomatów uznanych za ludzi nastawionych antypisowsko, powoływano w ich miejsce ludzi bez kwalifikacji i znajomości języków obcych, za to uważanych za lojalistów. Mimo że rząd i prezydent przez osiem lat PiS mieli pełną kontrolę nad państwem, wszelkie środki i narzędzia, część placówek pozostawała nieobsadzona. Te obsadzone funkcjonowały w ocenie niezależnych obserwatorów mało skutecznie. Niektóre posunięcia pisowskich dyplomatów wywoływały negatywne reakcje w Polsce i za granicą. Bulwersującym przykładem może być tzw. afera wizowa.
Morawiecki z Dudą sabotują ambasadorów
Po wyborach 15 października resort spraw zagranicznych premier Donald Tusk powierzył Radosławowi Sikorskiemu. Nowy „szef dyplomacji” zapowiedział, że dokona przeglądu służby zagranicznej i przedstawi kandydatów na ambasadorów w konsultacji z parlamentarnymi komisjami spraw zagranicznych i Kancelarią Prezydenta. Od razu pojawił się jednak problem. Duda na mocy pisowskich zmian w prawie zgłosił roszczenia do współdecydowania o polityce zagranicznej.