Kraj

Powodzie i wielkie ulewy na południu Polski. Trwa walka z żywiołem. Woda zerwała most w Głuchołazach

Białka. Głuchołazy, 14 września 2024 r. Białka. Głuchołazy, 14 września 2024 r. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.pl
Jak podaje IMGW, sytuacja na południu Polski jest „bardzo dynamiczna” i dramatyczna, zwłaszcza w województwach dolnośląskim, opolskim i śląskim. W powiecie kłodzkim woda przelała się przez tamę i popłynęła falą do wsi i miast. Premier Tusk zapowiada wsparcie dla najbardziej poszkodowanych. Zatonęła jedna osoba.

Spełnił się czarny scenariusz: późnym wieczorem w sobotę woda przelała się przez tamę w Międzygórzu. Nocą fala dotarła do Bystrzycy Kłodzkiej. Teraz pod wodą jest także Kłodzko. Burmistrzyni Bystrzycy Kłodzkiej Renata Surma jeszcze nocą zapewniła, że mieszkańcy leżącego na drodze rzeki Wilczki Wilkanowa są bezpieczni. Kilkaset miejsc noclegowych przygotowano w szkołach i pałacu w Gorzanowie.

W Głuchołazach (opolskie) woda przerwała wały, popłynęła na rynek. Jak podaje serwis remiza.pl, most tymczasowy nie wytrzymał naporu i zawalił się. Tego scenariusza też się obawiano – woda płynie w sposób niekontrolowany i zagraża pobliskim miejscowościom.

Burmistrz Głuchołazów Paweł Szymkowicz ostrzegał jeszcze rano: „W tej chwili sytuacja jest bardzo poważna. Niestety, część osób, wydaje się, nie rozumie powagi i skali zagrożenia. Myślą, że skoro stoi most, to są bezpieczni, ale tak nie jest. Apeluję do wszystkich, by możliwie szybko ewakuowali się z miasta lub przenieśli na wyżej położone tereny. Toniemy”.

Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Gliwicach podał z kolei, że uruchomiony został zbiornik Racibórz Dolny.

Minister infrastruktury Dariusz Klimczak podczas konferencji w Nysie przed południem w niedzielę przestrzegł przed „turystyką powodziową”: „Wiele osób po uzyskaniu informacji medialnych próbuje na własne oczy sprawdzić stan zagrożenia powodziowego. Do tragedii naprawdę nie jest daleko, dlatego bardzo proszę, żeby nie ryzykować, a z drugiej strony nie utrudniać funkcjonowania i pracy policji, straży pożarnej i pozostałych służb walczących z żywiołem”.

Premier Donald Tusk zwołał konferencję prasową po odprawie w Kłodzku w niedzielę rano. „Mamy pierwszy stwierdzony zgon przez utonięcie w powiecie kłodzkim”, poinformował. Zaapelował, by „wszędzie tam, gdzie pada wezwanie do ewakuacji, natychmiast te rekomendacje wykonywać”. W powiecie kłodzkim ewakuowano jak dotąd 1600 osób, w zbiornikach przeciwpowodziowych kończą się rezerwy, ale – dodał szef rządu – „nie wyobrażam sobie, żebyśmy używali środków przymusu bezpośredniego”. „Sytuacja w Głuchołazach się pogorszyła, woda przelewa się przez most i prowizoryczne wały”, precyzował Tusk. I dalej: „Nie mam powodu formułować ostrzeżeń, że Wrocław będzie zagrożony” (tu, przypomnijmy, kulminacja opadów jest spodziewana we wtorek).

Telewizja Kłodzka alarmowała w mediach społecznościowych: „Po godzinie 2 w nocy pierwsza fala dotarła do Kłodzka, poziom wody w Nysie Kłodzkiej w Kłodzku przekroczył 6 metrów. Ulice i domy w mieście są zalewane przez wody z Nysy Kłodzkiej oraz Młynówki”.

Polska walczy z żywiołem. Będą odszkodowania

Jak zapowiedział w czasie nocnej konferencji w Nysie premier Tusk, „uruchomiona zostaje szybka pomoc finansowa dla osób najbardziej poszkodowanych w związku z sytuacją pogodową”. I dodał: „Chcemy, żeby to było bardzo szybkie, elastyczne, żeby ludzie nie musieli czekać, kiedy potrzebują takiej nagłej pomocy”. Wsparcie mają koordynować wojewodowie na poziomie poszczególnych gmin.

Tusk zaapelował też do mieszkańców: „Chcemy gorąco poprosić wszystkich, którzy mieszkają w tych miejscach, gdzie woda podchodzi coraz wyżej, którzy czują się zagrożeni, żeby w sposób zdyscyplinowany podporządkowywali się poleceniom i prośbom straży pożarnej i policji. Chodzi tu przede wszystkim o ewakuację z miejsc, które są naprawdę zagrożone”. Gdy fala opadnie, służby nadal będą do dyspozycji. Tusk: „W 1997 r. ludzie zostali bezradni, z dramatem, zalanymi wodą i błotem domami. Ludzie nie mogą zostać sami po dramatycznych wydarzeniach, wydaliśmy dyspozycje w tej sprawie”.

Premier udał się po konferencji do Głuchołazów, gdzie sytuacja jest nadal bardzo groźna. Jak dodał, Oławę i Wrocław uchroniły zbiorniki przeciwpowodziowe, które nadal mają rezerwy. Zaprzeczył, że strona czeska nie współpracuje: „Byłbym ostrożny wobec formułowania takich zarzutów. Mamy wystarczająco dużo problemów z powodu wody z nieba, żeby szukać niepotrzebnych emocji w relacjach z sąsiadami. Współpraca między administracjami rządowymi i wymiana informacji jest pełna. W tej chwili nie mam powodu, by stwierdzić, że jakieś poważne zagrożenia w Polsce wynikają z nieodpowiedzialnego działania strony czeskiej”.

Jak czytamy w pierwszych komunikatach IMGW w niedzielę rano, „obecnie notujemy 82 przekroczenia stanów alarmowych (63 w dorzeczu Odry i 19 w dorzeczu Wisły) oraz 42 przekroczenia stanów ostrzegawczych”.

„Przed nami krytyczna noc”

W sobotę ok. godz. 19 premier Tusk zabrał głos po odprawie sztabu powodziowego w Nysie. „Ten niż, który przyniósł ulewne deszcze w Polsce i Czechach, jest nie do końca przewidywalny. Prognozy nie są optymistyczne. Opady mogą być w wielu miejscach większe, wręcz rekordowe” – powiedział, przestrzegając, że „ta noc będzie dramatycznym wyzwaniem dla nas wszystkich”. Wcześniej na X przekazał: „Strażacy, żołnierze, policjanci, samorządowcy i wszystkie służby państwowe zaangażowane na sto procent w walce z powodzią. (...) Przed nami krytyczna noc. Konieczna pełna mobilizacja”. Tusk udał się następnie do Głuchołazów.

Nad zagrożone tereny policja wysłała w sobotę pięć swoich śmigłowców (trzy Belle i dwa wielozadaniowe Black Hawki). Na Opolszczyznę zostało przekazanych 200 tys. worków z wielkopolskiego wojewódzkiego magazynu przeciwpowodziowego. Wojewoda Maciej Awiżeń wezwał 500 żołnierzy WOT do wsparcia Dolnego Śląska. „Wyzwania są zbyt duże”, przekazał. „Ilość wody, która spadła w Sudetach Wschodnich, jest bardzo duża, rekordowa w niektórych miejscach. Gdyby nie infrastruktura, którą udało się od 2010 r. wybudować, a więc zbiorniki retencyjne, czy przebudowa wałów, to już w wielu miejscach bylibyśmy zalani”, podkreślił wojewoda Awiżeń.

Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz zapewnił w sobotni wieczór, że do dyspozycji jest 4 tys. żołnierzy. „W stan wyższej gotowości zostały postawione brygady WOT: podkarpacka, przemyska, lubelska, świętokrzyska i nadbużańska”, mówił podczas specjalnie zwołanej konferencji prasowej. „Uruchomiliśmy również sprzęt – dodał. – Są kolejne dwa śmigłowce w Dęblinie, osiem gotowych od wczoraj, są pływające transportery samobieżne, które były dzisiaj wykorzystane w Nysie oraz w Kotlinie Kłodzkiej do ewakuacji ludności i wsparcia ewakuacji stadniny koni”.

Najwięcej deszczu spadnie w województwach dolnośląskim, opolskim i małopolskim. Dla nich IMGW wydał ostrzeżenia najwyższego stopnia. Alerty RCB przed nocą z soboty na niedzielę dotarły do mieszkańców województw opolskiego, małopolskiego, śląskiego, dolnośląskiego i wielkopolskiego (powiat kępiński). Do wzbierającej wody bezwzględnie nie należy się zbliżać.

Czytaj też: Ekspresowy potop. Czas się przygotować na błyskawiczne powodzie

Najtrudniejsza sytuacja jest w powiatach kłodzkim, nyskim (opolskie), wciąż pogarsza się w prudnickim (opolskie). Biała Głuchołaska (opolskie) już nocą z piątku na sobotę przekroczyła poziom alarmowy o ponad metr. Według Wód Polskich niebezpiecznie jest też w Jarnołtówku (woj. opolskie, powiat nyski, gmina Głuchołazy), gdzie znajduje się sztuczny zbiornik przeciwpowodziowy w dolinie Złotego Potoku. W tej miejscowości spadło już więcej deszczu niż w 1997 r. (ostatniej doby – ponad 160 litrów na m kw.).

W wielu miastach na południu kraju mieszkańcy są zmuszeni opuścić domy. „W Lądku-Zdroju i okolicznych wsiach należących do gminy rozpoczęła się ewakuacja” – poinformował w sobotę wieczorem burmistrz Tomasz Nowicki. I dodał: „Nie ma już na co czekać, rzeka Biała Lądecka wystąpiła z koryta i zalewa nasze ulice, drogi jak w 1997 r. Z każdą godziną może być tylko gorzej, dlatego warto skorzystać z pomocy strażaków i ewakuować się. Trudna sytuacja jest nie tylko w mieście, ale też w Radochowie i Trzebieszowicach, bo te wsie są również zalewane”.

Do ewakuacji mieszkańców Moszczanki, Łąki Prudnickiej i części Prudnika przyległej do rzeki Prudnik wezwał też burmistrz Grzegorz Zawiślak. Woda pokonuje wały w korycie Złotego Potoku. „Lepiej stracić majątek niż zdrowie czy życie”, alarmował burmistrz Zawiślak. Podobny apel, z powodu przelania tamy, wystosowała do mieszkańców burmistrzyni Bystrzycy Kłodzkiej Renata Surma. Stan powodziowy w sobotni wieczór ogłosiła także Częstochowa. „Powodem jest szybkie podnoszenie się stanów wody Warty i Stradomki, które przekroczyły stany ostrzegawcze”, przekazał rzecznik magistratu Włodzimierz Tutaj. O groźnej sytuacji pogodowej informuje też prezydent Świdnicy Beata Moskal-Słaniewska.

„Za nami bardzo trudna noc [z piątku na sobotę – red.], ale udało się utrzymać rzekę Białkę w ryzach. Dzięki posiłkom, które zostały skierowane do miasta przez straż pożarną i naszym ochotnikom” – komentował z kolei w ciągu dnia Roman Sambor, zastępca burmistrza Głuchołaz.

Do Głuchołazów próbował w sobotę dotrzeć komendant główny policji Marek Boroń. Uległ wypadkowi, auto dachowało. „Wszyscy biorący udział w zdarzeniu są przytomni, znajdują się pod opieką lekarzy”, przekazała w rozmowie z Polsatnews.pl Katarzyna Nowak, rzeczniczka komendanta głównego policji.

Wielka woda na południu Polski

„Pilnie analizujemy to, co się dzieje i opadowo, i pod względem poziomu wód po czeskiej stronie. Te dane nie są dobre, delikatnie mówiąc. (...) Z informacji IMGW wynika, że najbliższe 24–36 godzin będą szczególnie trudne” – ostrzegał w sobotę rano minister spraw wewnętrznych i administracji Tomasz Siemoniak. Nocą z piątku na sobotę zebrał się tutaj sztab powodziowy z jego udziałem. W Nysie i Kłodzku także zwołano sztaby, minister Siemoniak jest na miejscu. Sztab powodziowy powstał również w Kłodzku (dolnośląskie).

Do godz. 22 w sobotę straż pożarna odnotowała 6404 zdarzenia w związku z trudnymi warunkami pogodowymi w kraju – przekazała Państwowa Straż Pożarna (PSP). Na południe kraju wysłano plutony ewakuacyjne, uruchomiono też szkoły pożarnicze.

Na wrocławskim Kozanowie (zalanym w 1997) zostały wyłączone windy, w niektórych miejscach spadło 144 mm deszczu (przypomnijmy: podczas ostatniej ulewy w Warszawie spadło 120 mm i zdarzały się podtopienia). Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej we Wrocławiu podał, że powodziowa fala kulminacyjna na Odrze jest spodziewana w najbliższy wtorek.

Dla województwa wielkopolskiego i części kujawsko-pomorskiego oraz łódzkiego przed weekendem wydano ostrzeżenia niższego stopnia. Deszczu będzie mniej, choć opady mogą być intensywne i należy śledzić komunikaty służb.

Bardo Śląskie, 14 września 2024 r.Tomasz Pietrzyk/Agencja Wyborcza.plBardo Śląskie, 14 września 2024 r.

Czechy i Słowacja. Woda stuletnia

Z bardzo trudną sytuacją zmagają się nasi południowi sąsiedzi. Woda osiągnęła najwyższy poziom alarmowy i grozi wylaniem rzek w ok. 30 miejscach. Stan alarmu powodziowego przekroczony jest w 164. Około 63 tys. gospodarstw domowych w Czechach nie ma prądu.

Również Słowacja spodziewa się tzw. wody stuletniej na swoim odcinku granicznej rzeki Morawy. W sobotę poziom tej rzeki zaczął opadać, rósł jednak poziom Dunaju.

W sobotę rano Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej, który na bieżąco aktualizuje informacje, przekazał: „Wraz z nasuwaniem się od południa nad obszar kraju niżu genueńskiego z intensywnymi opadami deszczu warunki biometeorologiczne w Polsce ulegną dalszemu pogorszeniu”. Takie niże były w Polsce przyczyną powodzi w 2014 i 2010 r., w Czechach także w 2002. Ulewne deszcze związane z podobnymi warunkami pogodowymi wywołały też „powódź tysiąclecia” w 1997 r.

Tusk: Bądźmy zmobilizowani

Szef rządu oraz minister spraw wewnętrznych Tomasz Siemoniak wzięli w piątek udział w odprawie służb w Dolnośląskim Urzędzie Wojewódzkim. Przedstawiono na niej m.in. meldunki z najbardziej zagrożonych powodzią regionów: małopolskiego, opolskiego, dolnośląskiego, lubuskiego i śląskiego. – Nad Polskę nadciągnął wyjątkowo deszczowy niż genueński. Takie niże powodowały dotąd powodzie w naszym regionie. Tym razem jesteśmy przygotowani – przekonywał premier. – Ale bądźmy zmobilizowani – dodał.

Nie ma powodu, aby obawiać się zagrożenia na terenie całego kraju – dodał Tusk. Zaznaczył, że można się spodziewać lokalnych podtopień czy tzw. powodzi błyskawicznych. I stwierdził, że nie ma powodu do paniki, za to jest powód, żeby być w pełni zmobilizowanym.

Premier podkreślił, że nie można lekceważyć potencjalnych zagrożeń związanych z intensywnymi opadami deszczu. – Nie lekceważymy oczywiście żadnego sygnału – zaznaczył, nawiązując do sytuacji z 1997 r. Jak dodał, dziś jesteśmy lepiej przygotowani do takich nawalnych opadów.

Czytaj też: Wielka Powódź sprzed 27 lat. Nikt na ten żywioł nie był gotowy

Premier Donald Tusk przewodniczył odprawie ze służbami w związku z zagrożeniem powodziowym na Dolnym Śląsku, Wrocław 13 września 2024 r.Dolnośląski Urząd Wojewódzki/X (d. Twitter)Premier Donald Tusk przewodniczył odprawie ze służbami w związku z zagrożeniem powodziowym na Dolnym Śląsku, Wrocław 13 września 2024 r.

Miliony worków z piaskiem, służby w gotowości

W pełnej dyspozycji i gotowości od kilku dni są służby, od straży pożarnej i policji po wojska lądowe i obrony terytorialnej. Jak wyliczał premier, w Małopolsce w magazynach przygotowane są 2 mln worków z piaskiem, a na Dolnym Śląsku – milion.

Uspokoił też, że zbiorniki retencyjne mają duże rezerwy. I dodał, że zrzuty wody ze zbiorników retencyjnych w Czechach nie stanowią zagrożenia dla polskich regionów.

Jeśli chodzi o tych najbliższych kilkadziesiąt godzin, te zbiorniki nie będą wypełnione ani przepełnione. Z całą pewnością ta infrastruktura zda o wiele lepiej egzamin niż kiedykolwiek w przeszłości – mówił. Zapewnił, że nie będzie jak w 2010 r., kiedy „weekend został w jakimś sensie trochę przespany”.

Wtedy w piątek żegnaliśmy się uspokojeni nie najgorszymi prognozami, a w poniedziałek już duża część kraju była pod wodą. Dzisiaj na pewno nikt tego błędu nie popełni – zapewnił Tusk.

Czytaj też: Polisy od burzy. Ile kosztują, jakie robimy błędy i czy ubezpieczyciel może umyć ręce

Radary przewidują ulewy

Pomaga też technologia. Dane z radarów pogodowych, które na podstawie siły sygnału odbitego od chmur pozwalają przewidzieć możliwą ilość opadów, są dziś powszechnie dostępne. Takie dane pozwalają na wcześniejszą mobilizację służb. O zagrożeniach przypominają też alerty RCB wysyłane na telefony komórkowe.

Czytaj także: Jak śledzić burze?

Szef MSWiA Tomasz Siemoniak zaapelował w piątek o to, by słuchać komunikatów, które będą przekazywane przez środki masowego przekazu i alerty RCB. „Jesteśmy w ścisłej współpracy z samorządami, ze starostami, z powiatowymi centrami zarządzania kryzysowego, zwłaszcza w tych miejscach, gdzie spodziewamy się sytuacji bardziej kryzysowych – powiedział szef MSWiA.

Według komunikatu IMGW w województwach dolnośląskim, opolskim i śląskim od czwartku do niedzieli prognozowana jest suma opadów sięgająca 150 mm, czyli 150 litrów na m kw.

Czytaj też: Pełzający armagedon. Do takiej pogody musimy się przyzwyczaić

Uniknąć powtórki z 1997 roku

Największe zagrożenie przewiduje się w obszarze górnej Wisły oraz górnej i środkowej Odry – poinformował w piątek w Łodzi minister infrastruktury Dariusz Klimczak. Dodał, że przez całą noc był w kontakcie z dyrektorem Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej.

Dobra informacja jest taka, że opad rozłoży się na większy obszar Polski, więc prognozy są bardziej optymistyczne niż wcześniejsze – powiedział.

Wyjaśnił też, że wszystkie firmy i instytucje związane z liniami kolejowymi, przewoźnikami, na które ma wpływ minister infrastruktury, zostały w odpowiedni sposób przygotowane. I zapewnił, że zbiornik retencyjny Racibórz oraz dwa inne zbiorniki przy Odrze także zostały opróżnione, żeby przyjąć jak największą ilość opadów.

Przygotowujemy się od chwili, kiedy IMGW przekazał nam wskazania. Mam nadzieję, że nic nie zawiedzie i nie powtórzy się sytuacja z 1997 r. – powiedział minister Klimczak.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną