Konwencja wyborcza Nawrockiego w Łodzi. Wierzą w I turę? „Idziemy po zwycięstwo 18 maja”
„Pierwsza dama! Pierwsza dama!”, skandowali uczestnicy konwencji wyborczej w Hali Expo, gdy została wywołana Marta Nawrocka. Od przedstawienia rodziny kandydata rozpoczęło się łódzkie wydarzenie. W drugiej kolejności był witany prezes PiS Jarosław Kaczyński. Zgromadzeni minutą ciszy (w zasadzie modlitwy) oddali cześć zmarłemu papieżowi Franciszkowi, następnie odśpiewali hymn i „Te Deum”, utwór, który miał nawiązywać do tysiąclecia koronacji Bolesława Chrobrego. Imprezę poprowadzili (wchodząc sobie nieustannie w słowo) rzecznik PiS Rafał Bochenek i Emilia Wierzbicki z TV Republika.
Karol Nawrocki na swoje wystąpienie czekał w kulisach dwie godziny. Przed nim głos zabrali Andrzej Duda, Bronisław Wildstein, Jarosław Kaczyński i Marta Nawrocka (przytaczamy je niżej).
„Idziemy po zwycięstwo 18 maja – zaczął Nawrocki – żeby udowodnić, że warto być Polakiem. O tym są te wybory. (...) To nasze dzisiejsze spotkanie jest wyjątkowe wyjątkowo. Dzisiaj poparł mnie prezydent RP Andrzej Duda, człowiek, który w 2015 r. szedł tą samą drogą co ja, człowiek, który pomógł mi w kampanii, dzieląc się swoimi doświadczeniami. Nasz prezydent, który przez dziesięć lat służył państwu, a dziś jest jedną z ostatnich twierdz naszego bezpieczeństwa, zdrowego rozsądku i normalności w państwie Donalda Tuska, które jest niczym więcej, tylko demokracją warczącą”.
I dalej: „Nie wszyscy chyba zrozumieli, czym jest symbolika koronacji Bolesława Chrobrego. Nasz król postawił na suwerenność względem obecnych Niemiec, a ówczesnych Prus. Był to władca, który związał nas na wieki z wartościami chrześcijańskimi, z kulturą łacińską. (...) Suwerenność, tolerancja, otwartość na te kultury, które nas szanują – to wartości, o które jako prezydent będę się bił”.
„Panie premierze Donaldzie Tusku, nie zabierzecie nam naszej przeszłości. Wejdziemy odważnie w przyszłość, bo wiemy, kim jesteśmy”, kontynuował Nawrocki.
I dalej: „To nie tylko wybory między Karolem Nawrockim a Rafałem Trzaskowskim. 18 maja zderzy się wytwór politycznego laboratorium, wyłoniony z briefów i sondaży dla Donalda Tuska, a naprzeciwko niego stanie człowiek z krwi i kości, z Polaków wybrany i dla Polaków ustanowiony. To ma znaczenie”; „18 maja to wybór między Polską bezpieczną a Polską w niebezpieczeństwie”. Trzaskowski ma być w tej narracji „zakładnikiem deweloperów, niemieckich fundacji i Sorosa”, gdy Nawrocki chce być zakładnikiem Polaków. „Jeśli uda się zainstalować Rafała Trzaskowskiego w Pałacu Prezydenckim, to będzie koniec Polski, jaką znamy. To wybór drogi na dekady”, groził kandydat wspierany przez PiS. I dodał: „Moja Polska jest Polską bez nielegalnych migrantów. Zamiast ośrodków integracji będą ośrodki deportacji dla tych, którzy chcą zniszczyć nasze bezpieczeństwo. (...) Państwa Zachodu swoje problemy muszą załatwić same. Nie pozwolę, żeby w Polsce powtarzały się obrazki z Berlina czy Brukseli. Nie zgadzam się, żeby ciężarówka wjeżdżała w tłum na jarmarku świątecznym, a obcokrajowcy latali z nożami na placach zabaw”.
„Co jest z tej drugiej strony? – pytał Nawrocki retorycznie. – Dopięcie paktów migracyjnych, wpuszczenie tu wszystkich”. „Zaprowadzę nas wszystkich do Polski bez wojny”, zapewnił, a przedtem chce Polskę dozbroić. „Nie możemy słuchać, jaki plan na bezpieczeństwo Polski ma Ursula von der Leyen”.
„Mój rywal wysyła już wszystkich naprzód, całą Polskę, wszystkie miasta. Wszyscy będą szli naprzód, tylko nie on – mówił Nawrocki, nawiązując do hasła wyborczego Rafała Trzaskowskiego. – On będzie z tyłu. Ja nie mówię: naprzód. Ja mówię: za mną, bądźcie ze mną”.
„50 twarzy Rafała Trzaskowskiego – kpił Nawrocki. – Nie wiemy już, za czym jest i przeciw czemu jest”. I kreślił wizję Polski z kandydatem KO w Pałacu: z drożyzną, Zielonym Ładem, podniesionym wiekiem emerytalnym, fatalną służbą zdrowia („najpierw zajechać, a potem sprywatyzować”), słabą złotówką. „My chcemy rozwoju, ambicji, aspiracji! Nie mikromanii, minimalizmu, braku idei” – kontynuował Nawrocki. „Mamy 480 godzin, żeby wygrać” – zakończył.
— Beata Szydło (@BeataSzydlo) April 27, 2025
Marta Nawrocka: wielka nieobecna
„Pokazaliście, jak bardzo wierzycie w mojego męża w tej nierównej walce o urząd prezydenta”, mówiła wyraźnie zestresowana Marta Nawrocka, która wystąpiła przed mężem i zaprosiła go potem na scenę. „Zawsze dotrzymuje słowa, zawsze robi, co obieca. (...) Kiedy Kasia chciała się poczuć jak księżniczka, tata zabrał ją na prawdziwy zamek do Gniewu. Kiedy Antek, wielki fan serialu »Ojciec Mateusz«, chciał zobaczyć Sandomierz, tata długo się nie zastanawiał, wsiedli w samochód. Kiedy ja chciałam pojechać na narty, choć Karol nie jest wielkim fanem sportów zimowych – pojechaliśmy w Bieszczady. Ja szusowałam, a on dzielnie mi kibicował. (...) Wybieram prezydenta ponad podziałami, który zatroszczy się o Polaków jak o własną rodzinę. Wiem, że będzie miał mniej czasu dla rodziny, ale będę go w tym wspierać. Czuję się przy nim bezpieczna i wiem, że Polska będzie przy nim bezpieczna. Kochani, 18 maja idziemy po zwycięstwo”, zakończyła.
Wystąpienie Marty Nawrockiej jest znamienne, przez długi czas była w kampanii wielką nieobecną. 2 marca w Szeligach, gdzie PiS zorganizował pierwszą „konferencję wyborczą”, istotnym punktem było przemówienie Marty Kaczyńskiej na tle dużego portretu rodziców. Walcząc o prezydenturę, kandydaci popierani przez PiS odnoszą się do dziedzictwa Lecha Kaczyńskiego, ale Andrzej Duda miał po temu powody: pracował w jego kancelarii, znali się osobiście. O Nawrockim nie da się tego powiedzieć, ale liczy na podobny efekt i pobudzenie twardej wyborczej bazy.
Duda w Łodzi: Odrzucić cynizm i draństwo
Gościem specjalnym łódzkiej konwencji był właśnie Andrzej Duda. „Przyjechałem, bo jest to dla mnie niezwykle ważny moment: jako prezydenta RP i jako obywatela, waszego kolegi – zaczął. – Moment jest niezwykle ważny dla Polski. Interes RP to najważniejsze, o co musi dbać prezydent. Jestem tu po to, by skorzystać z okazji w toczącej się kampanii, która jest zarazem moim pożegnaniem, i wam podziękować”. Duda dziękował głównie partii Jarosława Kaczyńskiego za poparcie i „wyrozumiałość w trudnych momentach”. „Zrealizowaliśmy program”, stwierdził, wyliczając rzekome osiągnięcia rządów Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego. „Andrzej, ale macie drogi!”, cytował przywódców, którzy jadą przez Polskę do walczącej Ukrainy.
Duda twierdził, że osobiście negocjował kontrakty zbrojeniowe. „Cynizm, draństwo, hipokryzja”, podsumował rządy Tuska, zmiany wdrażane przez Adama Bodnara czy decyzję o pozbawieniu finansowania PiS. „Dla nich jedyną wartością jest euro”, grzmiał. I dodał: „Nie mam żadnych wątpliwości po dziesięciu latach urzędowania: żeby Polska mogła się rozwijać, potrzebny jest prezydent, który dba o to, by szła drogą demokracji, by polskie państwo było silne i pilnowało spraw słabszych, by nie musiało bać się silnych, by zwyciężała uczciwość, a nie cynizm i draństwo”.
Duda podkreślił, że kontynuuje dzieło Lecha Kaczyńskiego, a Karol Nawrocki będzie robił to samo, dlatego odda na niego głos. „Karol, musisz – apelował Duda do kandydata i partyjnych struktur. – Wy musicie. Musicie się zmobilizować tak jak w 2015, a potem w 2020 r. Powiesić jeszcze więcej banerów, wykonać jeszcze rundkę po sąsiadach, iść i roznieść materiały wyborcze, pojechać do bliskich, znajomych, rozmawiać. (...) Bo nie wiadomo, co będzie z Polską”.
Prezydent powątpiewał w uczciwość wyborów, dodając, że potrzebna jest zdecydowana wygrana i wysoka frekwencja.
„Czy będziemy mieli jeszcze jakieś realne wybory?”, podjął wątek Bronisław Wildstein, prawicowy publicysta z komitetu obywatelskiego popierającego Karola Nawrockiego, który występował po Andrzeju Dudzie. „Zasadą demokracji jest szacunek dla opozycji”, mówił i dodał: „Mamy do czynienia z kryminalizacją opozycji”.
Kaczyński: Potrzebne 100-proc. poparcie
„Wiedziałem, że to wspaniały mówca” – chwalił Dudę Jarosław Kaczyński. Karola Nawrockiego docenił za siłę („nie tylko fizyczną, chociaż też się przyda”), ten zaś nazwał go w swoim wystąpieniu „najwybitniejszym polskim politykiem”.
Mówił Kaczyński w Łodzi: „Interes Polski jest stawką tych wyborów. Interes rozumiany zarówno w odniesieniu do Polaków, ich poziomu życia, portfeli, jak i do wspólnoty, przyszłości, przyszłych pokoleń”. Ten interes jest rzecz jasna z perspektywy PiS zagrożony. „Możemy na to odpowiedzieć, możemy zwyciężyć, ale musimy pamiętać, że zaangażowanie w tę walkę, które nazwaliśmy kiedyś gryzieniem trawy, trzeba powtórzyć”.
„Jeśli chcemy wykonać nie partyjny, ale narodowy, polski obowiązek, musimy się zaangażować. I młodzi niepamiętający innych czasów niż te, które zaczęły się 36 lat temu, i starsi – bez ich pełnej determinacji nie uda się dokonać tego, co dla Polski absolutnie konieczne. Choć poparcie jest szerokie, to potrzebne jest pełne, 100-proc. poparcie PiS” – mówił Kaczyński, zwracając się ewidentnie do partyjnego aktywu.
„Próbują przekonywać – mówił o rządzie Donalda Tuska. – że przeszłość była inna, niż była, a teraźniejszość jest inna, niż jest. Że my to oni, a oni to my”. Tym zdaniem prezes PiS wywołał wesołość na sali.
Kaczyński próbował też przekonywać, że PiS nie jest prorosyjski, przeciwnie, pierwszy podobno przed Rosją ostrzegał i zwiększał wydatki na obronność. Sugerował przy tym, że Donald Tusk nie na kolanach wybierał się do Władimira Putina, ale na czworakach („nie wiem, co gorsze”).
Prezes PiS wykpiwał też „tęczową rewolucję” Rafała Trzaskowskiego (który przebiera się w kampanii rzekomo za konserwatystę), a przy okazji „dziwne, obleśne widowiska” w polskich teatrach. Ani Tuska, ani Trzaskowskiego Kaczyński z nazwiska nie wspomniał.
Czytaj też: Nowe szaty premiera. Co dadzą? Pisze Antoni Dudek
Trzaskowski: pokażmy, że jest nas więcej
Sztab wyborczy Rafała Trzaskowskiego próbował przykryć wydarzenie PiS wiecem na placu Wolności w Poznaniu. Intensywną kampanię kandydat KO będzie prowadził też w majówkę – odwiedzi popularne wypoczynkowe miasta.
„W wojsku czwarty, najwyższy stopień alarmowy – nazywany delta – wprowadza się, gdy zagrożenie jest bardzo poważne. Przekładając to na język polityki, tak właśnie postrzegam aktualną sytuację. Wiece Mentzena pokazują, że to jest duża siła, której nie wolno lekceważyć. Dlatego czas na mobilizację wszystkich sympatyków i sympatyczek Rafała Trzaskowskiego” – mówił „Gazecie Wyborczej” Adrian Tomaszkiewicz, członek regionalnego sztabu kandydata KO. A wiceszef wielkopolskich struktur partii Waldy Dzikowski dodał: „Nie chodzi tylko o wielką frekwencję, choć ona na pewno pomoże i wszystkich uskrzydli. Chodzi o to, by sam kandydat poczuł, że mimo zadyszki sondażowej po debacie wspieramy go z całych sił. Nie będzie lepszej okazji niż to spotkanie”.
„Zapowiada się bitwa o Poznań”, komentował z kolei Piotr Barełkowski, prawicowy publicysta, organizator marszu też zaplanowanego na niedzielę. Pochód pod hasłem „Gdyby nie Bolesław, nie byłoby nas” miał być apolityczny, choć w komitecie organizacyjnym znaleźli się politycy PiS, udział zapowiedzieli również politycy Konfederacji i prawicowi kandydaci: Grzegorz Braun i Marek Woch. Marsz przeciął plac Wolności, ale zakończył się przed 15.
Wszyscy kandydaci otrzymali zaproszenie, Trzaskowski również, ale go nie przyjął. „Rafał Trzaskowski zorganizował swój wiec ad hoc, i to w miejscu, które stawia go w kontrze do naszego przedsięwzięcia. Zapraszamy pana Rafała, by zmienił zdanie i poszedł z nami. Jeśli nie, stanie naprzeciwko polskich patriotów”, grzmiał Barełkowski.
„Można się spodziewać mocnej odpowiedzi Rafała Trzaskowskiego na to, co padnie w Łodzi. Do tego przez Poznań idzie tego dnia prawicowy marsz patriotyczny. Warto pokazać, że jest nas więcej”, zapowiadał w rozmowie z „GW” Adrian Tomaszkiewicz.
W Poznaniu odbył się w niedzielę również Kongres Unii Pracy z udziałem Magdaleny Biejat. Z wyborcami spotkała się w parku na Cytadeli.
Sondaże: krajobraz przed wyborami
Sztaby dwójki kandydatów z największym poparciem w sondażach mobilizują swoich zwolenników i partyjnych działaczy na ostatniej prostej przed wyborami. Do pierwszej tury głosowania pozostały już tylko trzy tygodnie. Wyższe notowania ma nadal Rafał Trzaskowski, Karol Nawrocki wciąż jest w stawce drugi (więcej o falowaniach sondażowych na końcu tekstu).
Konwencja wyborcza w łódzkiej Hali Expo to ostatnie tak duże wydarzenie w kampanii Nawrockiego. PiS czuje się pewniej po debatach prezydenckich, więc nie oszczędza: impreza miała kosztować nawet 2 mln zł. „Sztabowcy dostali zielone światło od Kaczyńskiego na taki wydatek, bo jak się ma takiego drewnianego kandydata, to potrzeba więcej konfetti”, pisała na naszych łamach Anna Dąbrowska.
Nastroje w partii nieco się poprawiły, debatę w Końskich nazywają „prezentem od Trzaskowskiego”, ale optymizm jest raczej nerwowy. PiS robi dobrą minę do średniej gry – Nawrocki nie spełnił oczekiwań, zaliczył kilka wpadek i nie wytłumaczył się z afer. W Końskich nadrobił, udzielił też wywiadu Krzysztofowi Stanowskiemu, z którym formalnie rywalizuje. „Problemem sztabu Nawrockiego jest brak nowych pomysłów, a na odgrzewaniu starych z kampanii Dudy nie da się za daleko dojechać. To rodzi napięcia, wewnętrzne konflikty, ludzie sobie wzajemnie nie ufają”, dodaje Anna Dąbrowska, zdradzając kulisy pracy sztabu na ostatnim odcinku rywalizacji.
Z najnowszego sondażu IBRiS dla „Polityki” wynika, że poparcie dla Rafała Trzaskowskiego obsunęło się do poziomu Koalicji Obywatelskiej (30,4 proc.). Nie zyskali nowych wyborców Karol Nawrocki ani Sławomir Mentzen, który wierzył, że ma szansę wejść do drugiej tury. Debaty prezydenckie osłabiły kandydata Konfederacji, potencjał wzrostu się wyczerpał. Umocnili się za to kandydaci z dalszych miejsc stawki: Szymon Hołownia (7,3 proc.), Magdalena Biejat (4,3 proc.), Adrian Zandberg (3,3 proc.). Sondaż „Polityki” wskazuje też na ogólny spadek zainteresowania wyborami i zapowiada frekwencję na poziomie 58 proc. 11 proc. wyborców nadal nie wie, na kogo odda głos.
W sondażu United Surveys dla Wirtualnej Polski z 23 kwietnia Trzaskowski uzyskał 31,7 proc., Nawrocki 27,6 proc., Mentzen 11,3 proc., Hołownia 7,1 proc., Biejat 6,4 proc., Zandberg 4,4 proc.
„Krystalizacji postaw należy się spodziewać po majówce, kiedy kampania wejdzie w decydującą fazę. Być może więc na razie mamy do czynienia ze zjawiskiem wysokiej fali w płytkiej wodzie. Ale nie zamierzamy go bagatelizować, gdyż ujawnione właśnie zależności mogą mieć zasadnicze znaczenie nie tylko dla wyniku wyborów, ale też przyszłego kształtu polskiej polityki”, piszą w „Polityce” Rafał Kalukin i Marcin Duma z IBRiS. W naszym sondażu badamy też m.in. stosunek Polek i Polaków do trwającej dwie dekady wojny Jarosława Kaczyńskiego z Donaldem Tuskiem i polaryzacji. Szacujemy też maksymalne potencjały kandydatów do prezydentury.
„Jeżeli dla KO odnowienie polaryzacji jest bardziej pożądaną opcją, to dla formacji Kaczyńskiego – raczej ostatnią deską ratunku. Tylko jak podnosić ciśnienie krwi, mając słabego kandydata i przywódcę, który wytraca resztki autorytetu? Z takimi obciążeniami może być trudno doprowadzić do upragnionego plebiscytu nad rządami Tuska. Tym bardziej że trzeba się jednocześnie bardzo pilnować, by te wybory ostatecznie nie okazały się plebiscytem nad Kaczyńskim. Ale to już będziemy analizować w ostatnim przed pierwszą turą odcinku naszego cyklu”, wnioskują Rafał Kalukin i Marcin Duma.
W poniedziałek kandydaci wezmą udział w kolejnej debacie prezydenckiej, tym razem organizowanej przez „Super Express”.