Jak z tą kawalerką było. Wersja PiS jest absurdalna, bajki „o dobrym panu Karolu” nikt nie kupi
Układanie puzzli z kawałkami „afery mieszkaniowej” potrwa jeszcze zapewne kilka dni, ale to, co wiemy dzisiaj, wygląda już ciekawie, czyli nieciekawie. Wystarczająco nieciekawie, by skłonić premiera do kolejnego sarkastycznego wpisu na X: „Mateusz, Karol, Jarosław, Joachim – oni wszyscy w mieszkaniówce powinni robić. Działki, mieszkania, wieżowce, remonty… Wszystko tanio lub za darmo. Lepszych nie znajdziecie”. Faktycznie, dziwne sytuacje związane z nieruchomościami to specjalność PiS. W zestawieniu Tuska kilku imion jeszcze brakuje.
Kawalerka Nawrockiego
Karol Nawrocki postawiony pod ścianą zaczyna się tłumaczyć. Twierdzi, że mieszkanie od Jerzego Ż. po prostu kupił. Miał zapłacić za nie 120 tys. zł, ale nie mógł od razu, bo „przekazanie całej kwoty 120 tys. zł wówczas panu Jerzemu Ż. byłoby zagrożeniem dla jego życia i zdrowia. To jest rzecz prawnie właściwa, przekonywali mnie o tym prawnicy. Potwierdziłem to wczoraj”. Jak się domyślamy, p. Jerzy w ocenie p. Karola miał zdolność do zawierania umów, ale nie miał zdolności do dysponowania pieniędzmi. W związku z tym, że znajdował się w swoistym limbo pomiędzy poczytalnością i niepoczytalnością, słuszne było przekazywanie mu należności w ratach, z odliczeniem kosztów różnych świadczeń, które pan Karol opłacał na rzecz pana Jerzego. W ciągu 14 lat funkcjonowania takiego układu wartość przekazanych panu Ż. kwot oraz zrealizowanych świadczeń miała przekroczyć zapisane w umowie 120 tys. zł.
Wychodzi więc na to, że p. Karol kawalerkę kupił, ale spłacał ją w swego rodzaju ratach, w ramach nie do końca może sformalizowanego, ale czytelnego układu, w którym pan Jerzy otrzyma nie tylko rynkową cenę za swoje mieszkanie, lecz w dodatku będzie cieszył się opieką i pomocą pana Karola.