Dinozaury mogą odejść
Dinozaury mogą odejść. Sadura i Sierakowski dla „Polityki”: Nowy duopol nadciąga, będzie ostrzej
RAFAŁ KALUKIN: Karol Nawrocki bardziej wygrał, niż Rafał Trzaskowski przegrał, czy może raczej było na odwrót?
SŁAWOMIR SIERAKOWSKI: W przypadku Trzaskowskiego to nie była skromna dwuprocentowa przegrana i to nawet nie była specjalnie jego przegrana. Zawsze, kiedy absolutny faworyt przegrywa z postacią wcześniej niemal anonimową, mamy do czynienia z czymś więcej. I to nieprawda, że wszystko przez nieudaną kampanię, bo jego rywal też nie miał wyjątkowej. Zadziałał tutaj bardzo silny trend politycznej radykalizacji, masowego wzrostu postaw antysystemowych i wyłaniania się nowych sił politycznych, a w konsekwencji także nowej polaryzacji, ale już poza istniejącym porządkiem. Nawrocki jest wehikułem tej zmiany.
Nieprzypadkowo uzyskał w drugiej turze tak wysokie poparcie wyborców Konfederacji. Nie był takim kandydatem jak wcześniej Andrzej Duda, czyli kimś trwale sklejonym z PiS. Nawrocki wygrał dzięki temu, że znalazł sobie miejsce w korytarzu łączącym PiS z Konfederacją albo w przejściu od starej prawicy do nowej.
Może więc popełniliśmy błąd, faworyzując Trzaskowskiego? W sumie to nawet dziwne, że on przez większość kampanii prowadził w sondażach, skoro jego obóz od dawna znajdował się w defensywie.
PRZEMYSŁAW SADURA: Mimo wszystko my też sądziliśmy, że ta kampania odbędzie się jeszcze w starej logice i zagrają te same mechanizmy, co w wyborach parlamentarnych dwa lata temu. Trochę oczywiście skorygowane o trendy, które określiliśmy mianem „ukrytego kryzysu władzy”, nawiązując do rosnącego społecznego rozczarowania niską skutecznością rządu Donalda Tuska. Ale mimo wszystko wydawało nam się, że czerwona kartka pokazana PiS w 2023 r. pozostaje w mocy i jeżeli Trzaskowski odwoła się do tych samych emocji – czyli rozliczenia tamtych rządów, ale też do „polityki miłości” i pojednania – powinno mu to wystarczyć do zwycięstwa.