Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

F-16 do remontu. Dostaną nowy „garnitur”. To tak, jakbyśmy kupowali je jeszcze raz

Ulepszone F-16 będą jeszcze groźniejsze dla naszych przeciwników, a we współpracy z F-35 i FA-50 utrzymają status „koni roboczych” lotnictwa bojowego, choć będą zwolnione z niektórych dotychczasowych obciążeń. Ulepszone F-16 będą jeszcze groźniejsze dla naszych przeciwników, a we współpracy z F-35 i FA-50 utrzymają status „koni roboczych” lotnictwa bojowego, choć będą zwolnione z niektórych dotychczasowych obciążeń. Gerard van der Schaaf / Flickr CC by 2.0
Umowa podpisana. Za cenę nieco wyższą niż oryginalny zakup mamy otrzymać samoloty w najnowszej wersji. Modernizacja F-16 jest jedną z najważniejszych inwestycji w lotnictwo bojowe.

Polskie „efy”, zwane Jastrzębiami, mają już 20 lat. W co trudno uwierzyć, biorąc pod uwagę, że są wciąż najnowocześniejszym i najsilniejszym narzędziem bojowym naszego lotnictwa wojskowego. Kupione w 2003 r. i dostarczane w latach 2006–08, symbolizują pierwszą falę modernizacji po wejściu Polski do NATO – nie tylko w siłach powietrznych.

„System F-16” był pierwszym przejawem wielodomenowego podejścia do działań bojowych, z konieczności wymagającym dostosowania wszystkich innych współpracujących z nim sił i wojsk (a współpracować w jakimś zakresie musiały wszystkie). Kolejnym takim skokiem generacyjnym będzie dopiero samolot piątej generacji F-35, który co prawda już widać za rogiem, ale dopiero pod koniec dekady zacznie odciskać większe piętno na siłach zbrojnych jako całości.

Czytaj też: F-16 w pogoni za rosyjską rakietą. Mamy za mało samolotów i pilotów

Jak nowe maszyny

Ale do tego czasu i po 20 latach w służbie F-16 należy się głęboka modernizacja. W terminologii natowskiej chodzi o MLU – mid-life upgrade. Czyli coś, co trzeba zrobić mniej więcej w połowie cyklu użytkowania skomplikowanych platform bojowych, by podtrzymać ich nowoczesność i skuteczność. Robi się to przez wymianę podzespołów, unowocześnienie oprogramowania, czasem przebudowę konstrukcji. W lotnictwie liczy się też jej wzmocnienie, bo po latach intensywnych startów i lądowań samoloty i ich silniki się „męczą”: zachodzą w nich procesy zmęczenia metalowych konstrukcji, instalacji czy powłok, co zwiększa ryzyko awarii czy katastrofy.

Reklama