Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Ryszard Legutko, światowiec prowincjonalny. Jako filozof mam z nim zasadniczy problem

Ryszard Legutko Ryszard Legutko Facebook
W swojej nowej książce, de facto autobiografii, Ryszard Legutko nie patyczkuje się i nie owija w bawełnę, zapraszając, a raczej prowokując nas do tego samego.

Z wielką przyjemnością przeczytałem najnowsze dzieło kawalera Orderu Orła Białego i wielu innych odznaczeń, członka komitetu wspierającego kandydaturę Karola Nawrockiego na urząd prezydenta, długoletniego polityka PiS, ministra prof. Ryszarda Legutki, zatytułowane „Rekapitulacja”, którego premiera miała miejsce dosłownie kilka dni temu. Tylko pozazdrościć temu nestorowi prawicowej publicystyki i polityki wspaniałego pióra i legendarnej już erudycji. Nie mówiąc o karierze i dochodach, co wzmiankuję nie od rzeczy, gdyż tym razem mamy do czynienia ze swego rodzaju autobiografią. Autobiografią wybiórczą i głównie skupioną na intelektualnej oraz politycznej stronie życie, lecz tak czy owak, jest to książka Legutki o Legutce. I naprawdę czyta się ją znakomicie, zwłaszcza gdy zna się osoby, o których autor (nie zawsze po nazwisku) mówi.

Legutko się nie patyczkuje

Stojąc na antypodach ideowych i politycznych z zawieszoną na piersi tablicą „zakała Uniwersytetu Jagiellońskiego” i będąc reprezentantem nurtu określanego przez Legutkę wdzięcznym zwrotem „antyklerykalne chamstwo”, muszę oddać temu, który w oczach wielu był i pozostaje tegoż uniwersytetu największą chlubą, że pisze wspaniale, a jego uczoność nie ma sobie równych. Zaś co do zawartości ideowej, to cóż, I couldn’t disagree more.

Trudno znaleźć w głównym nurcie publicystyki ton bardziej zjadliwy i gniewny, gdy mowa jest o Unii Europejskiej, teorii i praktyce lewicowo-liberalnej polityki, a już zwłaszcza o lewicy czasów PRL i jej współczesnych derywatów. Komunę Legutko topi w łyżce wody, a „lewactwu” zachodniej Europy zasadza intelektualnego kopa w cztery litery.

Reklama