Notatnik polityczny. Morawiecki idzie na swoje? Szuka nowej Trzeciej Drogi w sojuszu z PiS
Na polityczny Dolny Śląsk zapuszczam się tylko w ostateczności, zachowując szczególną ostrożność i bez większej nadziei, że coś zrozumiem. Dawno pogodziłem się z tym, że może się tam wydarzyć cokolwiek – wojna frakcji, rozłam, nieoczywisty sojusz, a bywa, że dzieje się to wszystko naraz. Dlatego bez zdziwienia przyjąłem informację, że 29 września Jarosław Kaczyński w czasie wizyty we Wrocławiu wyrzucił większość radnych z klubu PiS w sejmiku. Jak się zdaje (ale patrz początek tekstu), chodziło o to, że wyrzuceni odwołali wcześniej przewodniczącego swojego klubu, no a to jest bunt, na który Kaczyński pozwolić nie może.
Wykluczeni radni skarżą się z kolei, że nikt z nimi nie rozmawiał, a odwołany przez nich przewodniczący skumał się z wrogimi PiS siłami, które rządzą sejmikiem. Szczęśliwie nie trzeba się w tę sprawę specjalnie wgłębiać; to, co przykuło uwagę mediów w tej historii, to domniemane przełożenie na politykę ogólnopolską. Kaczyńskiego do wykluczenia radnych namówiła była marszałkini Sejmu Elżbieta Witek, a ukarani to w większości ludzie europosła Michała Dworczyka, który należy do frakcji Mateusza Morawieckiego. Stąd już tylko krok do nagłówków: „Morawiecki jest wypychany z PiS”, „Morawiecki liczy szable”, „Morawiecki pójdzie na swoje”, od których zaroiło się na różnych portalach. Jest to zresztą mniej więcej dwudzieste wyjście Morawieckiego z PiS, a prawdy w nim tyle, co w poprzednich dziewiętnastu.