PL2025
Historia Hołowni jest wielce pouczająca. A w Polsce jakby już rządziła Konfederacja
Dobiega końca „projekt Hołownia”. Tak właśnie, jako projekt z dziedziny marketingu politycznego, postrzegano start Szymona Hołowni, prezentera programu „Mam talent”, w wyborach prezydenckich 2020 r. To nie było pozbawione sensu. Andrzej Duda okazał się prezydentem niesamodzielnym i niepoważnym, a po stronie opozycji nie było mocnego kandydata. Hołowni szybko udało się zgromadzić fundusze na kampanię, a także grupkę poważnych współpracowników; pojawiły się sondaże wróżące mu pokonanie Dudy w drugiej turze. Ale plan „Hołownia na prezydenta” załamał się już w pechowym pandemicznym 2020 r. Można powiedzieć, że rozbiła go, zapewne bezwiednie, Małgorzata Kidawa-Błońska, rezygnując z kampanii i robiąc miejsce, dynamicznemu wtedy, Rafałowi Trzaskowskiemu.
14-procentowy wynik Hołowni posłużył już tylko do zbudowania partii o dumnej nazwie Polska 2050, która miała go dowieźć do kolejnych wyborów prezydenckich. Ostatecznie dowiozła do prestiżowej klęski, „promocyjnego wyniku” 4,99 proc. PL2050 kończy więc bieg w 2025 r., bo (jak pisze Rafał Kalukin) to zawsze był osobisty projekt Szymona, jego pomysł na swoje życie, karierę, samopoczucie.
Hołownia, kontestator duopolu
Historia Hołowni jest wielce pouczająca. Zaszedł dalej niż inni „kontestatorzy duopolu” (Kukiz, Palikot, Biedroń), miał większy talent, ale nie zbudował partii, nie zadbał o lojalność elektoratu, zapędzał się w ideowe sprzeczności, grał sobą i na siebie.