Autor książki „Mój znak”, Jerzy Illg, rozpoznawalny jest po bujnej białej czuprynie i brodzie, a także po charakterystycznej czerwonej marynarce, w której często zwykł prowadzić spotkania autorskie. Zanim trafił do Znaku, próbował swoich sił na niwie naukowej. Niestety, w 1982 roku opinia z Uniwersytetu Śląskiego nie budziła żadnych wątpliwości: „Władze UŚ nie widzą żadnej możliwości wyegzekwowania od mgra Jerzego Illga właściwej realizacji zadań socjalistycznej szkoły wyższej”. Niepowodzenia na uczelni okazały się szczęśliwym zrządzeniem losu. W Znaku Illg okazał się człowiekiem-instytucją, wydawcą i przyjacielem takich wybitnych postaci jak Wisława Szymborska, Czesław Miłosz, Leszek Kołakowski, Seamus Heaney, Josif Brodski czy Stanisław Barańczak.
I to o nich jest właśnie „Mój znak” - prezent dla wszystkich przyjaciół Wydawnictwa Znak z okazji 50-lecia istnienia tej krakowskiej oficyny. Główny temat książki – literatura - widziana jest tu przez pryzmat przyjaźni, anegdot i opowieści z prywatnego życia wybitnych postaci. W książce znajdziemy zatem mnóstwo smakowitych historii. O tym na przykład, czym zajmowała się Wisława Szymborska, Michał Rusinek, Bronisław Maj oraz Jerzy Illg w pociągu do Warszawy. O tym, jak to sławny irlandzki poeta, laureat Nagrody Nobla, Seamus Heaney wraz z żoną Marie, zostałby przez pomyłkę uwięziony na Wawelu. Albo wreszcie o tym, skąd tak naprawdę wziął się w zbiorze „Widokówka z tego świata” wiersz Stanisława Barańczaka o koszykarzach NBA. Zaczęliśmy więc rozmowę na sportowo...
***
Marcin Wilk: Odnoszę czasem wrażenie, że literatura to boże, a czasem i ludzkie igrzysko. O sportowych emocjach nie wspominając. Dlatego chciałem na początek spytać o ten legendarny tomik, o którym Pan pisze w „Moim znaku”.