W tytule nie bez powodu znalazło się nawiązanie do głośnego dzieła Krzysztofa Kieślowskiego z końcówki Peerelu, które było mocnym głosem przeciwko karze śmierci. „Krótki film o zabijaniu” pokazywał, mówiąc w wielkim skrócie, że egzekucja młodego człowieka skazanego wyrokiem sądu na śmierć jest niemal taką samą zbrodnią jak popełnione przez niego z zimną krwią morderstwo. Dzisiaj w naszym prawodawstwie, podobnie jak niemal we wszystkich cywilizowanych krajach, kary śmierci już nie ma. Tymczasem wyroki, i to bez nakazu sądowego, wykonuje się ostatnio coraz częściej na ekranie.
Dwa lata temu ogromnym powodzeniem cieszył się debiutancki film Borysa Lankosza „Rewers” według scenariusza Andrzeja Barta. Recenzenci mieli pewien kłopot z precyzyjnym określeniem gatunku – dramat z elementami farsy, tragedia z happy endem czy może czarna komedia? Tak czy inaczej czasy stalinizmu potraktowane w sposób niebanalny, z pominięciem najbardziej zużytych klisz i schematów. Co zaś było w tej historii najbardziej zaskakujące, to fakt, że jedna z głównych bohaterek, wybrana na ofiarę przez cynicznego ubeka, wcale bezwolną ofiarą być nie zamierza. Dodajmy, że jest ona dobrze wychowaną młodą kobietą, wypieszczoną przez matkę i babcię, strzegące jak świętości tradycyjnych wartości inteligencko-mieszczańskich, które z taką bezwzględnością zwalcza nowy ustrój.
Funkcjonariusz Urzędu Bezpieczeństwa, awansowany plebejusz, jest przybyszem z obcego świata, świadomym siły systemu, który za nim stoi. A jednak słaba inteligentka, którą gwałci, także w jak najbardziej dosłownym sensie, potrafi wyjść z opresji, po prostu podając intruzowi silną truciznę, pozostałość po przejętej przez komunistyczną władzę należącej niegdyś do jej rodziny aptece. Jak pamiętamy, słabe kobiety potrafią też pomysłowo pozbyć się ciała nieboszczyka, umieszczając szczątki w fundamentach budowanego właśnie Pałacu Kultury i Nauki, co można było potraktować jako zdarzenie w pewnym sensie symboliczne.