Z nominacją trzeba będzie zaczekać do połowy lipca, do powrotu Klaty z Drezna, gdzie trwają próby do „Tytusa Andronikusa” Szekspira, koprodukcji Staatsschauspiel Dresden i wrocławskiego Teatru Polskiego.
Tymczasem w Starym Teatrze dyskutują. Zespół, który w roli przyszłego dyrektora widział Bartosza Szydłowskiego, jest podzielony w ocenie osobowości i metod pracy Klaty. Znają się dobrze, bo Klata w Starym pracuje od sześciu lat i zrealizował tu pięć spektakli, z których dwa: „Oresteja” Ajschylosa z 2006 r. i o trzy lata późniejsza „Trylogia” według Sienkiewicza są jednymi z najlepszych w repertuarze teatru, a także najgłośniejszych, najbardziej dyskutowanych i nagradzanych. Klata słynie z tego, że przychodzi na próby z gotową koncepcją spektaklu i wizją poszczególnych ról, od aktorów najczęściej wymaga tylko karnej ich realizacji, co nie wszystkim odpowiada.
Krystian Lupa, którego metoda artystyczna głębokiego dialogu z aktorami sytuuje się na antypodach sposobu pracy Klaty, ma o nowym dyrektorze sprecyzowane zdanie: – Jest moim byłym uczniem, artystą o wyrazistej indywidualności, ale w pracy i relacjach z ludźmi jest krańcowo apodyktyczny, jest typem egotyka, demagoga i terrorysty. Teatr Stary to społeczność indywidualistów, trzeba umieć ich słuchać i dopuścić do twórczych inicjatyw, kochać ich marzenia i poszukiwania, czego, moim zdaniem, Jan Klata nie potrafi.
Jan Kontrowersyjny Klata – tak powinno brzmieć pełne nazwisko reżysera, który drogę artystyczną zaczął od napisania manifestu: „Artysta potrzebuje pokarmu i przeciwnika. Pokarm mam, cieszę się, że jest wojna”. Poparł go stosownym image’em wojownika: irokez i wojskowy szynel. Do kieszeni włożył różaniec. Irokez i szynel zbulwersowały bardziej konserwatywną część środowiska, jawne odwołania do katolicyzmu zdezorientowały lewicowe i postępowe elity teatralne, obie strony na wszelki wypadek mówiły o piarowskich zagraniach debiutanta, cynicznym kreowaniu wizerunku i pozerstwie.