Herrenchiemsee w Dolnej Bawarii. Pałac na wyspie Herreninsel pośrodku jeziora Chiemsee, wybudowany przez legendarnego króla Ludwika II Bawarskiego na wzór podparyskiego Wersalu. Ludwik był wielkim wielbicielem swego imiennika Króla Słońce (sam uważał się za jego cień, zwąc się Królem Księżycem) i wzniósł mu kosztowny pomnik-budowlę, którą zapełniał kopiami wyposażenia wersalskiego. Nie ukończył jej: zadłużywszy się niebotycznie, nie dał rady powiększyć parku ani zbudować dwóch bocznych skrzydeł pałacu, a w stojącym budynku duża część powierzchni pozostała w stanie surowym, co szokuje zwiedzających.
Swoje szalone projekty król przypłacił uznaniem za niepoczytalnego i w konsekwencji detronizacją. Dziś pałac ten, podobnie jak dwie pozostałe budowle Ludwika – zamek Neuschwanstein z sylwetką znaną każdemu, kto w dzieciństwie oglądał „Królewnę Śnieżkę” Disneya, oraz barokowy pałac Linderhof – przynosi Bawarii ogromne profity z turystyki. Ekscentryczny król spłacił pośmiertnie długi z nawiązką.
Od 12 lat w Herrenchiemsee odbywa się festiwal muzyki klasycznej z inicjatywy rządu bawarskiego, który do kierowania nim zaprosił dyrygenta Enocha zu Guttenberga. Ten, we współpracy z dramaturgiem Jörgiem Schönmetzlerem, buduje program obejmujący repertuar od baroku po współczesność (w tym roku: od Claudia Monteverdiego po Arvo Pärta), opatrzony co roku inną myślą przewodnią, związaną z bogatą historią Herreninsel. Bo wyspa nie kojarzy się wyłącznie z Ludwikiem. To tu rozpoczęła się ok. 630 r. chrystianizacja Bawarii, z tutejszego klasztoru augustianów mnisi Cyryl i Metody wyruszyli nawracać Europę Wschodnią; tu także po II wojnie światowej, w budynku klasztoru nieistniejącego od XIX w., zebrał się zespół twórców nowej konstytucji niemieckiej i pracował jak konklawe: Amerykanie nie wypuścili nikogo na ląd, póki konstytucja nie powstała. Jest więc na tej wyspie wyjątkowy genius loci. Pełna przepychu Sala Lustrzana pałacu Herrenchiemsee, w której odbywa się większość koncertów, jest nawet dłuższa od swego wersalskiego odpowiednika i ma fantastyczną akustykę; Enoch zu Guttenberg tłumaczy, że król, wielki meloman, starannie zadbał o właściwe parametry.
Dlatego kierownictwo festiwalu dba o wysoki poziom, bez ustępstw na rzecz szerszej publiczności, czyli wprowadzania repertuaru lżejszego. Dyrektor ma w tej sprawie zdecydowane poglądy: – Żyjemy w okropnych czasach, ponieważ wielkie dzieła sztuki stały się dobrem konsumenckim. Ja z tym walczę. Bo sztuka jest przede wszystkim strawą duchową i jako takiej jej szczególnie dziś potrzebujemy. Jest też formą długotrwałej pamięci: kto wiedziałby cokolwiek o wojnie trojańskiej, gdyby nie Homer?
Wystąpili tu w tym roku tak znakomici wykonawcy, jak skrzypek Thomas Zehetmair, pianista Olli Mustonen czy zespół muzyki dawnej Taverner Consort, ale najwięcej wykonano dzieł orkiestrowych i oratoryjnych. Orkiestrą festiwalową jest założona przez Guttenberga KlangVerwaltung, ale grała też, nie po raz pierwszy zresztą, Sinfonia Varsovia.
Na cześć Ludwika
Na stronie internetowej dyrektor sam zwraca się do publiczności: „Kierownictwo festiwalu uczyni w miarę możliwości wszystko, by poza przedstawieniem programu związanego z osobą Ludwika II i historią wyspy wprowadzić nawiązania do dworskiego ceremoniału poprzez służbę w liberii i aranżację podczas przerw. Będzie nam miło, gdy publiczność także weźmie w tym udział poprzez odpowiedni ubiór. Ozdobieniem ogrodów i pałacu Ludwika II swoimi wieczorowymi sukniami, smokingami czy też regionalnymi strojami bawarskimi oddadzą państwo hołd wielkiemu, tragicznemu królowi doby późnego romantyzmu”.
– Ludzie widzą dziś Ludwika II jako króla z bajki, ikonę homoseksualistów czy szaleńca, ale przecież przez większość życia był normalny – tłumaczy Enoch zu Guttenberg. – Był pacyfistą, nie chciał, by Bawaria znalazła się u boku Bismarcka w stanie wojny z Francuzami. Był wielkim znawcą literatury i muzyki, bez niego Richard Wagner nie byłby tak sławny, nie byłoby wielu premier jego oper, nie zaistniałby festiwal w Bayreuth. Ludwik miał też nowoczesny stosunek do ochrony środowiska: zakupił tę wyspę początkowo po to, by ocalić jej dzikie lasy, pałac postanowił wybudować dużo później. Jeżeli istotnie pod koniec życia uległ szaleństwu, to zauważmy, że przydarzyło się to niejednemu geniuszowi.
Aby więc uczcić postać i miejsce, publiczność ubiera się w stroje wieczorowe. Dużo można też zobaczyć strojów regionalnych (dirndl), które istnieją również w bardzo eleganckich formach. To strój poniekąd demokratyzujący, ponieważ w mniej formalne dirndl ubrane są kelnerki podające napoje. Takie stroje nosi się w tych okolicach na bardzo wiele okazji. Innym elementem nawiązującym do miejscowej sztuki ludowej są występy muzyków grających w przerwach koncertów na rogach alpejskich. Nie wiadomo, co by powiedział Ludwik II, widząc długie drewniane rury, oparte o marmurową posadzkę paradnej klatki schodowej, ale być może by mu się to podobało: wiemy z przekazów, że unikał dworskiego ceremoniału, za to lubił bratać się z bawarskim ludem.
Obecność strojów bawarskich wskazuje, że na koncertach pojawia się wielu miejscowych. Ale przyjeżdża też publiczność międzynarodowa.
Enklawy elegancji
Coraz mniej jest miejsc muzycznych, gdzie przestrzega się ceremoniału w ubiorze. W sezonie takim pretekstem są premiery operowe, jednak dress code bardzo się ostatnio rozluźnił: obok strojów wieczorowych, noszonych raczej przez starsze pokolenie oraz lanserów, spotyka się mniej formalne ubrania. Filharmonie zaś od dawna zostały opanowane przez codzienność.
Jednak są jeszcze enklawy, gdzie kanonu elegancji się przestrzega. Dotyczy to zwłaszcza obszaru niemieckojęzycznego i, co ciekawe, głównie latem. O ile w sezonie na premierze w operach w Berlinie czy Monachium obok wytwornych ubrań można zobaczyć nawet dżinsy, o tyle trudno je spotkać na słynnych letnich festiwalach w Salzburgu czy Bayreuth. Tu dress code obowiązuje od lat dość surowo i tu także, poza strojami wieczorowymi, dozwolone są regionalne. W Bayreuth jednak, choć to też jeszcze Bawaria, dirndl jest mniej popularna. W ostatnich latach nowa szefowa festiwalu, prawnuczka kompozytora Katharina Wagner, wprowadzając projekcje spektakli na telebimach w plenerze, bardzo zdemokratyzowała profil odbiorców, ale na sali teatru elegancja wciąż króluje mimo letniej duchoty.
Lato łączy się też z festiwalami w pałacach lub plenerach przedpałacowych. W Niemczech do takich miejsc dociera znany festiwal w Szlezwiku-Holsztynie, który odbywa się w całym regionie. Jest też np. Rheingau Musik Festival w pałacu Johannisberg (w tym roku w programie dwa polskie akcenty o skrajnie różnym charakterze: pianistka Ewa Kupiec i... Grupa MoCarta, w Niemczech przedstawiająca się jako MozART Group). Są festiwale w pałacach Saksonii, jak Augustusburg w Brühl (Festiwal Haydnowski), czy Poczdam Sanssouci.
Podobne imprezy organizuje się też w Austrii, np. w Grafenegg pod Wiedniem (festiwal prowadzony przez znanego polskiej publiczności pianistę Rudolfa Buchbindera) czy na zamku Greinburg i w jego okolicach (Donau Festwochen), gdzie pojawia się też repertuar nieco lżejszy. Są też festiwale w pięknych barokowych klasztorach, jak Ossiach (Carintische Sommer) czy Gaming (festiwal chopinowski). Organizatorzy nie sugerują, jak publiczność ma być ubrana, ale podróżując po takich festiwalach – a można by odbyć całą taką podróż kulturalno-krajoznawczą – zawsze warto mieć ze sobą bardziej elegancki strój. We Włoszech czy Francji, gdzie letnie festiwale muzyczne często są pod gołym niebem lub w kościołach, nie jest to bezwzględnie konieczne.
Moda krajowa
W Polsce tak spektakularny jest tylko majowy Muzyczny Festiwal w Łańcucie. W naszej najwspanialszej zachowanej rezydencji magnackiej festiwale odbywają się już od pół wieku. Najpierw w formie skromnych, ale z klasą, Dni Muzyki Kameralnej, pod kierownictwem Bogusława Kaczyńskiego, stały się imprezą telewizyjną, przybrały nazwę Festiwal Muzyki Łańcut i od tej pory właśnie zaczęło się tam widywać stroje wieczorowe, czasem dość ekscentryczne. W programie, obok gwiazd muzyki poważnej, znalazła się i lżejsza muza, doszło nawet do występu zespołu Mazowsze w Sali Balowej! Od 1991 r. impreza nosi nazwę Muzyczny Festiwal w Łańcucie, skupiając się znów na klasyce, a towarzyszące koncerty o lżejszym charakterze przeniesiono w inne miejsca. Stroje wieczorowe pozostały. Jest też, jak w Herrenchiemsee, aranżacja przerw: przechadzającym się po parku melomanom gra orkiestra dęta.
Polską specjalnością wakacyjną są raczej koncerty w zabytkowych kościołach. Niektóre pałace i zamki, jak warszawski Zamek Królewski czy Wawel, organizują koncerty w sezonie (latem często na dziedzińcach), gdzie można przyjść w stroju mniej formalnym. Tak jest też w Radziejowicach (Festiwal im. Jerzego Waldorffa), Kliczkowie (nieustający festiwal Persona Grata, czyli nieregularne koncerty zespołu Arte dei Suonatori), Gołuchowie (Festiwal Chanterelle) czy na nowych festiwalach, jak Muzyczne Przestrzenie (pałace i inne zabytki Wielkopolski, pierwsza edycja w zeszłym roku) albo zapowiadany na sierpień Festiwal dell’Arte w Wojanowie, organizowany przez dolnośląską fundację Dolina Pałaców i Ogrodów.
To nie dwory z ceremoniałem, lecz raczej miejsca turystyczne. Nie zaszkodzi jednak ubrać się trochę bardziej odświętnie.