W reklamie przyszłego sezonu koncertowego w Czeskiej Filharmonii lektor zauważa: „Všechno nemusí být tak vážné jak se zdá”. Wcześniej oglądamy sceny z życia praskiej orkiestry: wiolonczelista żongluje smyczkiem, perkusista pałeczkami, fagociści dmą w dwa ustniki naraz, a oboista w trzy; sekcja dęta wymachuje synchronicznie instrumentami, latają talerze i batuta. To wszystko ma właśnie świadczyć, że „nic nie musi być tak poważne, jak się wydaje”.
W nowym klipie Filharmonii Luksemburskiej muzycy w ogóle nie występują. Jest za to atrakcyjna konferansjerka, która na polecenie reżysera rozmaitymi chwytami próbuje zwrócić uwagę młodzieży: zachęca luzem i seksapilem, na sportowo lub na hiphopowo, z piwem lub winem w dłoni. Na darmo. Wreszcie półprzytomna wylewa z siebie litanię atrakcji czekających na gości filharmonii, począwszy od oryginalnej architektury budynku przez różnorodność prezentowanej w nim muzyki, aż po szansę spotkania ciekawych ludzi oraz... wojowników ninja. Nim zdąży przyznać, że z ostatnią obietnicą się zagalopowała, następuje absurdalna scena rodem z azjatyckich parodii filmów kung-fu. I to ona wywołała w sieci lawinę krytycznych komentarzy.
Przekroczyć próg filharmonii
– Z muzyką poważną łączy się mnóstwo uprzedzeń. I to właśnie te uprzedzenia postanowiliśmy wysadzić w powietrze – tłumaczy rzecznik Filharmonii Luksemburskiej Didier Goossens. Twierdzi, że wprawdzie spot z wojownikami ninja nie wszystkim się spodobał, ale młodzi ocenili go pozytywnie.
– Kpiąc z różnych prób pozyskania młodej publiczności, częściowo zakpiliśmy oczywiście z samych siebie. Pokazaliśmy jednak, że można u nas słuchać różnych gatunków muzyki, umawiać się z przyjaciółmi i po prostu przyjemnie spędzać czas – mówi Goossens.