Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Wejść w głowę bohatera

Rozmowa z Pawłem Pawlikowskim, reżyserem filmu „Kobieta z piątej dzielnicy”

„Nie chciałem patrzeć z boku, tylko wejść w głowę bohatera. Postawić się w jego sytuacji. Pokazać emocjonalny chaos.” „Nie chciałem patrzeć z boku, tylko wejść w głowę bohatera. Postawić się w jego sytuacji. Pokazać emocjonalny chaos.” materiały prasowe
Rozmowa z Pawłem Pawlikowskim, reżyserem dramatu psychologicznego „Kobieta z piątej dzielnicy”.
Paweł Pawlikowski- reżyser i scenarzysta. Studiował w Oxfrodzie literaturę i filozofię. Zaczynał od dokumentów realizowanych w BBC. Otrzymał m.in. Emmy Awards, nagrodę Griersona i dwie nagrody BAFTA.Rafał Malko/Agencja Gazeta Paweł Pawlikowski- reżyser i scenarzysta. Studiował w Oxfrodzie literaturę i filozofię. Zaczynał od dokumentów realizowanych w BBC. Otrzymał m.in. Emmy Awards, nagrodę Griersona i dwie nagrody BAFTA.

Janusz Wróblewski: – Rok temu przewodniczył pan międzynarodowemu jury na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Wśród największych przegranych znalazła się „Róża” Smarzowskiego, co wywołało sporo kontrowersji. Patrząc dziś z dystansem, wprowadziłby pan korektę, wyróżnił kogoś inaczej?
Paweł Pawlikowski: – Nie, niczego bym nie zmieniał. Nie biorę stuprocentowej odpowiedzialności za tamten werdykt. Nie decydowałem sam, lecz wspólnie z ośmioma innymi jurorami. To był dobry rok polskiego kina. Duże wrażenie wywarł „Młyn i krzyż” Lecha Majewskiego, oryginalne, niezaściankowe dzieło. „Wymyk” Grega Zglińskiego ze świetną kreacją Więckiewicza też się podobał. Zostaje w pamięci „Ki” z Romą Gąsiorowską. Oczywiście, „Essential Killing” też. Świetne, nieliterackie, żywiołowe kino. Co prawda z drobnymi felerami, ale nie rozmawiajmy o tym. Żaden film nie był perfekcyjny. Generalnie zaskoczył mnie wysoki poziom artystyczny konkursu.

W tym roku nie było aż tak dobrze?
Nie było. Oczywiście śledzę polskie kino, bardzo mnie ono interesuje. Czekam na opowieść o księdzu homoseksualiście, nową prowokację Małgosi Szumowskiej. Dramat polityczny o Janie Palachu Agnieszki Holland zapowiada się obiecująco. To samo mogę powiedzieć o kolejnej produkcji Smarzowskiego. Jest kilka ciekawych osobowości. Może któraś z nich podbije wreszcie świat.

Jakie mamy na to szanse?
Nie wiem. Musi powstać film przełamujący marazm, który zadziała emocjonalnie, narzuci nowy język. Sukcesy na najważniejszych międzynarodowych festiwalach podlegają pewnym modom. Trzeba je znać, wyciągać wnioski. Nie doczekaliśmy się jeszcze polskiego Terrence’a Malicka ani Nuriego Bilge Ceylana.

Polityka 39.2012 (2876) z dnia 26.09.2012; Kultura; s. 80
Oryginalny tytuł tekstu: "Wejść w głowę bohatera"
Reklama