O tym, że termin cyganeria wziął się od Cyganów, wiadomo od dawna. Już w 1867 r. Wielki Słownik Larousse’a podawał, że „boheme” to „nazwa nadana przez porównanie wędrownego życia Cyganów z egzystencją grupy młodych pisarzy i artystów paryskich, którzy żyją z dnia na dzień”. Etymologia to jedno, a życie to już całkiem inna sprawa. I jedni, i drudzy niespecjalnie martwili się, co przyniesie przyszłość, daleko im było do wartości i materialnego statusu mieszczaństwa, lubili wino i dobrą zabawę, żyli na marginesie społeczeństwa, stanowili źródło licznych mitów i fantazji, inspirowali twórców. Sprawny erudyta zapewne potrafiłby jeszcze znaleźć paralelę między wędrownymi wozami a podłymi mieszkankami na mansardach. Ale na tym podobieństwa się kończą.
Kupując jeden bilet możemy zatem obejrzeć w gruncie rzeczy dwie odrębne, wciągające wystawy: jedną poświęconą grupie etnicznej, a drugą – artystom. Podkreśla to nawet układ ekspozycji – na parterze Cyganie, na piętrze – cyganeria.
Stereotypy i mity
Zacznijmy od Romów. Do opowieści o nich wprowadza na wystawie niemy dokumentalny film, nakręcony na przedmieściach Berlina w 1937 r. Jego autorem był znany twórca Laszlo Moholy-Nagy, a treścią – życie wędrownych Cyganów. Te kadry raczej utrwalały stereotypy (taniec, beztroskie życie), niż próbowały pokazać coś nowego. Czy jednak można się dziwić, skoro niemal od samego początku obraz Cyganów w oczach innych europejskich narodów wypełniały ksenofobiczne mity. Już na wyśmienitym rysunku Leonarda da Vinci z 1493 r. pokazany jest zacny patrycjusz oszukiwany przez czterech Cyganów o wyjątkowo szpetnych fizjonomiach. W kolejnych stuleciach pojawiło się całe mnóstwo prac, które utrwalały ów wizerunek społeczności zajmującej się głównie wróżeniem, oszukiwaniem przy grze w karty czy kradzieżami, jak choćby na przepięknym, wysublimowanym płótnie Georges’a de la Tour z 1630 r.