Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Szczekaczki miłości

Odkurzony big-beat

Czesław Niemen (w środku) z zespołem Akwarele, pierwszy z lewej Tomasz Jaśkiewicz Czesław Niemen (w środku) z zespołem Akwarele, pierwszy z lewej Tomasz Jaśkiewicz Polskie Nagrania
Big-beat, muzyka czasów PRL, wciąż budzi ciekawość, nawet fascynację. Odpowiedzią na jedno i drugie jest wywiad rzeka Witolda Górki z Tomaszem Jaśkiewiczem „Byłem gitarzystą Niemena”.
Karin Stanek z zespołem Czerwono-Czarni (kadr z filmu „Dwa żebra Adama”)Forum Karin Stanek z zespołem Czerwono-Czarni (kadr z filmu „Dwa żebra Adama”)

Lawina wspomnień i wywiadów ruszyła kilka lat temu. Do niedawna dotyczyły głównie polskiego rocka lat 80., fenomenu Jarocina i rodzimej wersji kontrkultury z ostatniej dekady PRL. Ale ostatnio coraz częściej sięga się w głąb historii. Trzy lata temu Ania Rusowicz wydała płytę „Mój big-bit”, w kwietniu tego roku ukazał się wspomnieniowy tom znakomitego fotografa Marka Karewicza „Big Beat”. Okazją do przywoływania dawnych lat była też dziesiąta rocznica śmierci Czesława Niemena, no a teraz Tomasz Jaśkiewicz opowiada, jak to było z tą dawną polską miłością do rock’n’rolla. W jego opowieści big-beat to coś dużo więcej niż tylko estetyka muzyczna. To raczej rodzaj generacyjnego doświadczenia, no i mit, do którego wraca się nostalgicznie, a czasem próbuje się na nim zbudować jakąś ideę muzycznej oryginalności Polaków czy większy lub mniejszy sukces komercyjny.

Nazwę big-beat (w spolonizowanej wersji bigbit) wprowadził do powszechnego obiegu Franciszek Walicki, czołowy animator polskiego rock’n’rolla, impresario m.in. Czerwono-Czarnych i Breakoutów. Pierwszym zespołem, którym Walicki się opiekował, był założony w 1959 r. gdański Rythm and Blues (notabene nazwa nie do końca poprawna, bo po angielsku powinno być „rhythm”, a nie „rythm”). Grupa nie przetrwała długo, bo po napastliwych artykułach w prasie partyjnej i kilku przypadkach demolowania przez zapalczywych fanów miejsc koncertów Ministerstwo Kultury wydało jej zakaz występów dla większych audytoriów. Ale na gruzach Rythm and Bluesa powstali Czerwono-Czarni. Walicki, który dobrze znał mentalność partyjnych dyrygentów życia kulturalnego, wiedział, że po burzliwych doświadczeniach jego pierwszego zespołu nazwa rock’n’roll nie mogła być oficjalnym określeniem muzyki nowej formacji.

Polityka 32.2014 (2970) z dnia 05.08.2014; Kultura; s. 84
Oryginalny tytuł tekstu: "Szczekaczki miłości"
Reklama