Filmów z robotami, które gościły ostatnio na naszych ekranach, jest niemało: „Ona”, „Robot i Frank”, „Interstellar”, „Pacific Rim”. Biorąc pod uwagę konkurencję, „Transcendencja” Wally’ego Pfistera raczej nie przejdzie do historii kinematografii, ale pewną szczególną scenę warto z niej zapamiętać. Główna bohaterka, w którą wciela się Rebecca Hall, żegna się w niej z mężem, granym przez Johnny’ego Deppa. „Nie wiem, czy mnie słyszysz” – szepcze. Głos jej się łamie, a łzy napływają do oczu, gdy wpatruje się tępo w jeden z dziesiątków otaczających ją ekranów komputera. Klimatem całość przypomina odcinek telenoweli, w którym ukochany małżonek ma lada moment zostać odłączony od maszyn. Sęk w tym, że żaden z monitorów nie jest tu połączony z podtrzymującym życie respiratorem. Zmarłego męża w ogóle w pomieszczeniu fizycznie nie ma, bo przed śmiercią ciała jego świadomość w pionierskiej, ryzykownej operacji została przetransferowana na twardy dysk komputera.
Owa nęcąca wizja wyzwolenia naszej świadomości z okowów śmiertelnego ciała to dziś bardzo popularny i niezwykle ciekawy wątek w literaturze i filmach s.f. Dzięki identycznej operacji przed katastrofą ratuje się bohater najnowszego, wydanego wyłącznie jako e-book, opowiadania Jacka Dukaja „Starość aksolotla” (od 10 marca). I podobny scenariusz dla ludzkości zarysowuje we wchodzącym na ekrany 13 marca filmie „Chappie” Neill Blomkamp, reżyser z Johannesburga, który dekadę temu krótkimi metrażami (m.in. świetnym „Tempbotem” z pierwowzorem Chappiego w roli głównej) zachwycił Petera Jacksona.