Co czuje uchodźca?
„Imigranci” w reż. Jacques Audiarda – filmowa ucieczka z piekła
W 66-milionowej Francji mieszka 6-milionowa mniejszość pochodzenia arabskiego. I drugie tyle imigrantów w drugim pokoleniu. Francja ma największy odsetek wyznawców islamu w Europie Zachodniej (7,5 proc.). Ale dopiero od dekady – dzięki takim twórcom jak Rachid Bouchareb („Dni chwały”), Olivier Nakache, Éric Toledano („Nietykalni”), Bruno Dumont („Hadewijch”, „Mały Quinquin”) czy Laurent Cantet („Klasa”) – kwestie związane z imigracją, bezrobociem, kryzysem ekonomicznym, mieszanymi małżeństwami czy rasizmem podsycanym przez nacjonalistyczny Front Narodowy Le Pena przebijają się na duży ekran.
Popularność tych tematów wśród najmłodszej generacji filmowców znad Sekwany skłoniła niedawno brytyjski miesięcznik „Sight and Sound” do przyjrzenia się bliżej temu zjawisku. W czerwcowym numerze pisma przypomniano Mathieu Kassovitza, który w przełomowej „Nienawiści” jako pierwszy udał się z kamerą do podparyskich gett i pokazał, na czym polega wykluczenie, frustracja młodych oraz walki z policją.
Za patrona tego nurtu należałoby jednak uznać 63-letniego Jacques’a Audiarda, autora zaledwie siedmiu pełnometrażowych fabuł, kojarzonego z ambitną komercją. Jako autor popularnych, nagradzanych widowisk, przeważnie ekranizacji współczesnej prozy (nie tylko francuskiej), od początku kładł nacisk na tło społeczne, wpuszczał powietrze w zatęchłe konwencje, starając się łapać tętno ulicznego życia. Skandal wywołał już teledyskiem „Comme elle vient” grupy Noir Désir, w którym tekst podają głuchoniemi, a klip rozpoczyna się od politycznej kłótni z konkluzją „lepiej być głuchym, niż tego słuchać”. W nominowanym do Oscara „Proroku”, o korsykańskiej mafii walczącej o władzę z Arabami i Murzynami, porównał Francję do więzienia.