Trzypłytowy album Kamasiego Washingtona – zamieszkałego w Los Angeles saksofonisty i kompozytora – rozpoczyna utwór, którego tytuł można by przetłumaczyć jako „Zmiana warty”. Amerykanin od początku gra więc w otwarte karty, deklarując, że to właśnie jemu przypadła rola jazzowego mesjasza. Zanim zaczniemy zżymać się na jego butę, należałoby zauważyć, że muzyk porusza się po prostu w konwencji spirytualnego jazzu, którego wykonawcy zawsze mieli skłonność do patosu i chętnie obdarzali się boskimi przymiotami.