Świat stał się brzydki. Tokarczuk o Polsce, w której trudniej żyć
Olga Tokarczuk o „Pokocie” i o tym, że świat stał się brzydki
Janusz Wróblewski: – Czy film wywarł w jakimś stopniu wpływ na pani wrażliwość, na wyobraźnię literacką?
Olga Tokarczuk: – Myślę, że tak, bardzo. Dzisiaj już wszyscy myślimy obrazami. Film wywarł ogromny wpływ na literaturę, widać to gołym okiem na przykładzie powieści – inne jest tempo opowiadania, pojawił się sposób opowiadania wzorowany na montażu filmowym, także pewien rodzaj literackiego suspensu, a do tego jeszcze zmieniła się rola dialogu. Widać to zwłaszcza w powieści anglosaskiej. Czasami można odnieść wrażenie, że taka powieść to scenariusz z didaskaliami, tylko inaczej zapisany.
Czytaj także: Nobel dla Olgi Tokarczuk to wielki prezent na czasy chaosu
Wielu pisarzy nie lubi ingerencji w materię literacką. Są przeciwni wprowadzaniu nowych postaci, zmienianiu narracji, tym bardziej przesłania. Inni pozostawiają filmowcom całkowicie wolną rękę. Do której grupy pani należy?
Zależy mi bardzo na pewnej wierności, zwłaszcza jeżeli chodzi o sens. Przykładowo: twórcy teatru zwykle traktują tekst literacki jak surowy materiał do obrobienia na swój sposób i czasami może to budzić sprzeciw żyjącego autora lub jego spadkobierców. Film natomiast zwykle sięga po tekst literacki wtedy, gdy szuka opowieści. Im bardziej historia jest uwikłana w tekst, tym trudniej zrobić z niej film. Trudno jest np. przenieść na ekran ten rodzaj pisania, które opowiada z punktu widzenia pierwszoosobowego narratora, kiedy trzeba zbudować bardzo sugestywny subiektywny punkt widzenia.