W niedzielę 31 marca zaczęły w sieci krążyć zdjęcia z palenia książek przy jednym z gdańskich kościołów. Nie był to niestety ani fake news, ani żart na 1 kwietnia. Zdjęcia stosu zamieściła Fundacja SMS do nieba. W niedzielę po mszy w parafii NMP Matki Kościoła i Świętej Katarzyny Szwedzkiej w Gdańsku księża, ministranci i wierni ułożyli stos książek, spalono m.in. „Harry’ego Pottera” i sagę „Zmierzch” o wampirach, „Tajemnice starodawnej magii i medycyny”, książkę guru Osho, a także różową parasolkę Hello Kitty, indyjskie figurki słoni (Ganeśę – indyjskie bóstwo) i afrykańskie maski. Wszystko to przynieśli z domów wierni.
Za co książki palono na stosach
Sceny palenia książek są w naszej kulturze obarczone najgorszymi skojarzeniami. Orwell, „Rok 1984”: „Otóż nic bardziej błędnego! My niszczymy słowa. Setkami, i to dzień w dzień! Redukujemy język, plewimy ze wszystkiego, co zbędne” (przeł. Tomasz Mirkowicz). Czy „451 stopni Fahrenheita” Raya Bradbury’ego (przeł. Wojciech Szypuła):
„– Czy kiedykolwiek przeczytał pan jakąś z tych książek, które pan pali?
Roześmiał się.
– To byłoby przeciwko prawu!
– Och! Rzeczywiście”.
Ale oczami wyobraźni widzimy przede wszystkim sceny z historii. Konkwistadorzy palący artefakty prekolumbijskich kultur w auto-da-fé – „akcie wiary”.