Chłopcy, o was też napiszę
Zyta Rudzka o swojej książce „Krótka wymiana ognia”, nominowanej do nagrody Nike
JUSTYNA SOBOLEWSKA: – Odbierając Nagrodę Gdynia, podziękowała pani swoim bohaterkom, Romie i jej „mamulce”, które nie mieszczą się w stereotypie starych kobiet.
ZYTA RUDZKA: – Dobrze, jak literatura podważa stereotypy, bo wtedy walczy z liczbą mnogą, która zawłaszcza wszystko. I chciałam starą kobietę wyprowadzić z klatki dla starej kobiety. Miałam dość tego, że jest reprezentowana w polskiej literaturze jako kociara i wiedźma. Moja bohaterka mogłaby mieć koty, ale interesowało mnie, co robi, jak już je nakarmi.
Dzisiaj wielu ludziom jest bliżej do grupy niż do samych siebie. Wszystko jest przywalone liczbą mnogą, polaryzacja, to głębokie rozcięcie wewnątrz Polski, polega też na tym, że liczba mnoga gubi podmiotowość – ja. A literatura zawsze była przestrzenią, w której uczyliśmy się rozumienia kogoś innego. Dla mnie pisanie to wydobywanie losu pojedynczego człowieka. Zajmuję się konkretnym losem. Podziękowania się bohaterkom należały, bo miałam z nimi trudno. Szybko okazało się, że chociaż ja je wymyślam, to one ustawiają się w jakimś ruchu oporu i nie dają się łatwo przyszpilić słowem. Robota pisarska była męką i musiałam odwołać się do jakichś sztuczek. Jednej z postaci dałam swoją fizyczność, przez ten zabieg mogłam podejść do niej bliżej. Druga postać utyka, więc chodziłam w podwójnych korkach na prawej nodze, żeby zrozumieć jej rytm mówienia.
Często łączy się bohatera z autorem, wszędzie tropi się autobiografię.
„Ja” dziś legitymizuje literaturę. To co, malarz ma już tylko autoportrety malować? Pisanie jest wolnością i czytanie jest wolnością. Czytajcie, jak chcecie. Można się oburzać, odrzucać moje bohaterki. Żywotów świętych nie piszę. Niektórzy uważają, że to przygody starej libertynki.