Film Xawerego Żuławskiego doczekał się nawet nie jednego, a dwóch naprawdę dobrych plakatów. Pierwszy, artystyczny, przygotowany przy okazji festiwalu Nowe Horyzonty. Drugi, oficjalny, przeznaczony już do szerokiej dystrybucji. Pozostawiając ocenę samego filmu krytykom, trzeba przyznać, że „Mowa ptaków” naprawdę reklamuje się na poziomie. Stylistyka, czytelność i żywe kolory. Wszystko zagrało – mamy do czynienia ze zjawiskiem niecodziennym w naszym krajobrazie. Mianowicie: z dobrym plakatem filmowym.
Niestety w tej sferze dominuje najczęściej kiepski Photoshop, a często daleko idąca „inspiracja” plakatami hollywoodzkich produkcji. Jaki plakat jest, każdy widzi. Generalnie jest źle, ale zdarzają się wyjątki. W 2015 r. czarno-biały plakat do „11 minut” Jerzego Skolimowskiego zaprojektował Wilhelm Sasnal. I zamiast stać się precedensem, tak naprawdę był zjawiskiem efemerycznym. Nie pociągnął za sobą większej mody. Skończyło się na jednostkowym eksperymencie.
Takie plakaty, jaki rynek filmowy
Deficyt plakatów artystycznych wymuszony jest oczywiście regułami rynku. Plakat ma ściągnąć do kina jak najwięcej widzów i podkręcić sprzedaż biletów. Czasem wręcz można odnieść wrażenie, że studia filmowe oszczędzają na plakacie. Doznania artystyczne stoją na trzecim planie.