Dłuższą historię ma pierwsza z tych imprez. To już dziewiąta jej edycja. Powstała głównie z myślą o potencjalnych klientach, także zagranicznych, których łatwiej zachęcić do przyjazdu, gdy mogą poznać świeżą ofertę kilkunastu zmobilizowanych na ten czas galerii niż jednej czy dwóch. Słowem wedle reguły: „w kupie siła”.
Z czasem Weekend lekko ewoluował, bardziej otwierając się na zainteresowanie lokalnego odbiorcy. Na tym tle druga z imprez to niemal nowicjusz; organizowana jest po raz trzeci. Zrodziła się trochę z rozczarowania, bo okazało się, że twórcy WGW niechętnie dopuszczają do swego grona nowe galerie, stawiając na pewną formę ekskluzywności. Można powiedzieć, że to forma „Salonu Odrzuconych”, którzy postanowili pokazać, że wcale nie są gorsi czy mniej ciekawi dla widzów.
Sprawdź także: Ranking najlepszych galerii i muzeów
Co w ramach Warsaw Gallery Weekend
Obie strony stanęły więc naprzeciw siebie jak dwie armie, wytaczając broń wszelakiego rodzaju. Na pierwszy rzut oka lepiej prezentują się armaty WGW. Lśnią nazwiskami topowych artystów średniego i młodego pokolenia – z Wilhelmem Sasnalem i Arturem Żmijewskim (Fundacja Galerii Foksal), Pawłem Susidem (Wizytująca), Mariuszem Tarkawianem (Propaganda), Bownikiem (BWA Warszawa).