Rekordowe 32 nominacje dla finałowego sezonu „Gry o tron”, powszechnie krytykowanego (za słaby scenariusz, toczoną po ciemku bitwę, kubek ze Starbucksa w kadrze, pospieszne i sztuczne zamykanie kolejnych wątków oraz pretensjonalny monolog Tyriona na koniec), nie wróżyły dobrze tegorocznej, 71. gali nagród Emmy. A jednak werdykty głosujących w kolejnych serialowych dziedzinach mile zaskakiwały. Dobrze oddają zmieniający się w szybkim tempie telewizyjny krajobraz i mogą z powodzeniem służyć jako przewodnik dla tych, którzy chcieliby nadrobić serialowe zaległości.
Prym w liczbie nominacji i nagród wiedzie HBO – i słusznie, bo to wciąż najlepszy adres dla fanów rozrywki premium. Po piętach depcze konkurentowi Netflix, ale ważne produkcje mają na koncie także Amazon Prime Video oraz NBC. A w przyszłym roku z pewnością dołączą do nich właśnie startujące platformy streamingowe gigantów: Apple’a, Disneya, NBCUniversal, WarnerMedia.
Nie tylko „Gra o tron”
Wspominana „Gra o tron” na 32 nominacje dostała 12 nagród. Z czego większość w kategoriach technicznych, zaś nagrody dla najlepszego serialu dramatycznego nie sposób traktować inaczej niż za całokształt, a nie za finałowy sezon. Za ten nie dostali nagród ani scenarzyści, ani reżyserzy, a wyróżnienie aktorskie otrzymał jedynie Peter Dinklage za rolę Tyriona Lannistera.
Kolejne miejsca pod względem liczby nagród zajmują – w pełni zasłużenie –