Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Sprawa Polin, czyli jak Gliński zniekształca wizerunek Polski za granicą

Piotr Gliński Piotr Gliński Forum
Wicepremier Piotr Gliński mocno wpływa na obraz polskiej kultury za granicą. Niestety, często negatywnie: mową, uczynkiem i zaniedbaniem. W wypadku Muzeum Polin w grę wchodzi to ostatnie.

„Nasi poprzednicy nie robili prawie nic, żeby zadbać o polski wizerunek i polską narrację na świecie. My (…) przełamaliśmy ten impas” – pisał niedawno na Twitterze prof. Piotr Gliński. Zaangażowany w kampanię wyborczą, a zarazem broniący w ten sposób Polskiej Fundacji Narodowej przed zarzutami o marnowanie pieniędzy, minister tylko podsunął w ten sposób trop do poszukiwań wycinków prasowych kształtujących wizerunek Polski.

Te z pierwszych stron światowych dzienników („New York Times”, „Le Monde”) dotyczyły w ostatnich latach m.in. protestów w obronie polskich sądów czy ataków na manifestującą społeczność LGBT. Dużo złego dla sposobu przedstawiania Polski miały konflikty z TSUE czy wreszcie planowana nowelizacja ustawy o IPN (dotykająca udziału Polaków w eksterminacji Żydów), która szczególnie mocno wpłynęła na stosunki polsko-żydowskie. Pytano, czy aby Polska nie odrzuca mechanizmów demokratyzacji („The Atlantic”, „New Yorker”). Trudno to odkręcić choćby najbardziej spektakularnym rejsem dookoła świata. Trudno to nawet zagłuszyć udanymi prezentacjami polskiej sztuki awangardowej czy sukcesami rodzimych artystów za granicą. Tym bardziej że te ostatnie – jak nagrody dla Olgi Tokarczuk czy Pawła Pawlikowskiego – przy najlepszych intencjach niełatwo uznać za prosty efekt pracy resortu kultury.

Czytaj także: Jak przegrywa minister Gliński

Polin wciąż nie ma dyrektora i świat już to wie

Wśród instytucji, które od początku ministerialnej kadencji zapewniały Glińskiemu pozytywne głosy z zagranicy, było Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN, współprowadzone przez MKiDN ze Stowarzyszeniem Żydowski Instytut Historyczny i m. st. Warszawą. Ministerstwo przez ostatnie lata relacjonowało więc swoje wsparcie i chwaliło się spływającymi na Polin laurami. A dwie międzynarodowe nagrody (European Museum of the Year i European Museum Academy Prize) w 2016 r. ugruntowały świetną opinię o tej placówce na świecie.

Potwierdził ją właśnie „New Yorker”, pisząc, że to „prawdopodobnie najbardziej ambitne i uznane nowe muzeum w Europie Środkowej i Wschodniej w ostatniej dekadzie”. Miłe słowa, tylko kontekst gorszy. Bo dziennikarz „New Yorkera” przyjechał do Warszawy po to, by spotkać się z Dariuszem Stolą, dotychczasowym dyrektorem Muzeum Polin, zwycięzcą konkursu na kolejną dyrektorską kadencję, który jednak od lutego nie przychodzi do pracy. Muzeum znalazło się – jak pisze tygodnik – w stanie zawieszenia. Jego szef czeka na telefon z ministerstwa o formalnym powołaniu na fotel dyrektora, a prof. Gliński od miesięcy zwleka z decyzją. Polska prasa w tym czasie wielokrotnie zwracała uwagę na ten nierozwiązany problem. W końcu wyszło w świat.

Czytaj także: Dlaczego Polin wciąż nie ma dyrektora

Ponury obraz polskiej kultury za granicą

Dla dużej gazety o światowym zasięgu – tak w praktyce wygląda sprawa kreowania wizerunku Polski – jest to okazja, by zająć się działalnością ministra całościowo. Masha Gessen z „New Yorkera” idzie więc dalej. Pisze w swoim opublikowanym właśnie artykule o konfliktach wokół Muzeum II Wojny Światowej, również związanych z działaniami resortu. I zostawia czytelnika z ponurym obrazem polskiej administracji.

Do listy głośnych tematów kształtujących polski PR doszedł tym samym kolejny – rzutem na taśmę, przed końcem kadencji i zupełnie niepotrzebnie. Minister Gliński tłumaczy dziś swoje rozterki faktem, że Stola w Muzeum Polin „prowadził agresywną politykę” (to z rozmowy w Radiu Zet). Przypadki niepowołania kandydata po wygranym konkursie już się w ministerstwie kultury zdarzały, ale gdyby Gliński chciał konkurs unieważnić, powinien był to zrobić od razu i uzasadnić precyzyjniej.

Przypomnę raz jeszcze słowa ministra: „Nasi poprzednicy nie robili prawie nic”. Otóż nawet jeśli czasem nic nie robili, to nicnierobienie miało dla obrazu Polski znacznie łagodniejsze skutki.

Czytaj także: Dwa pytania nie do ministra Glińskiego

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną