Kraj

Polska Fundacja Narodowa wydaje pieniądze na plakaty i broszury o dekomunizacji

W listopadzie ubiegłego roku PFN zmieniła swoje cele statutowe. W listopadzie ubiegłego roku PFN zmieniła swoje cele statutowe. Adam Chełstowski / Forum
Powołana w 2016 roku Polska Fundacja Narodowa miała promować kraj za granicą za, bagatela, 100 mln złotych. Tymczasem wydaje pieniądze na zupełnie inne cele.

Miało być pięknie. W listopadzie 2016 roku rząd Beaty Szydło powołał PFN i jednym stanowczym gestem zerwał z dotychczasową „pedagogiką wstydu”. Na astronomiczny budżet fundacji (mowa o 100 mln złotych rocznie) zrzuciła się cała plejada podmiotów: od Enei i Grupy Azoty, przez PZU i KGHM, po PKP i Polski Holding Nieruchomości. Słowem, wszystkie kluczowe spółki skarbu państwa wykazały w tej sprawie jednomyślność.

Wraz z powołaniem PFN mnożyły się pytania. O jakich formach promocji mowa? Czy wspomniane 100 mln to budżet na reklamę? Gdzie te reklamy mają się ukazywać? Jaka będzie ich treść? Dziś należałoby odpowiedzieć: byliście w błędzie.

Śpiewniki, pikniki i rejs

W listopadzie ubiegłego roku PFN zmieniła swoje cele statutowe. Fundacja, nie rezygnując ze swoich poprzednich założeń, do statusu wpisała także podtrzymywanie i upowszechnianie tradycji narodowej, pielęgnowanie polskości, upowszechnianie martyrologii i bohaterskich czynów narodu polskiego. Trudno powiedzieć, w jaki sposób, nawet po zyskaniu statutowej elastyczności, powyższe cele miałyby być realizowane przez kampanię „Sprawiedliwe sądy”. W jej ramach w listopadzie zeszłego roku w całej Polsce pojawiły się czarno-białe billboardy w bezpośredni sposób przekonujące do słuszności reformy sądownictwa à la PiS.

Czym więc, poza nachalną agitką, zajmuje się PFN? Z jej strony internetowej możemy się dowiedzieć, że na 150. urodziny Józefa Piłsudskiego wydrukowała „śpiewniki legionowe”, które były „prezentem dla czytelników kilku największych polskich dzienników” – mowa o „Naszym Dzienniku”, „Super Expressie” i „Gazecie Polskiej Codziennie”. Dodatkowo zorganizowała rejs dookoła świata biało-czerwonym żaglowcem Mateusza Kusznierewicza i piknik wojskowy. Co ciekawe, celem pikniku nie było wzniecenie patriotycznych uczuć w sercach Polaków... a Amerykanów. Żołnierze NATO zostali zaproszeni do edukacyjnego namiotu, w którym posłuchali wykładu o Żołnierzach Wyklętych, otrzymali ryngraf i kotwicę Polski Walczącej. Amerykańskich żołnierzy jest w Polsce blisko 3,4 tys. Nie wiemy, ilu skorzystało z przygotowanej przez PFN oferty.

Polska Fundacja Narodowa przekonuje do dekomunizacji

Teraz PFN postanowiła zaangażować się w akcję pod nazwą „Godność Niepodległej”. Polega ona na informowaniu mieszkańców ulic, których nazwy zostały zdekomunizowane, o nowych patronach i tym, że w związku ze zmianą nie poniosą oni kosztów. Nie jest to do końca prawda, bo koszta poniesiemy wszyscy. W Warszawie wymiana tabliczek z nazwami ulic kosztować będzie około 500 tys. złotych. Zmiany rozkładu jazdy – 200 tys.

PFN korzysta ze swoich ulubionych narzędzi komunikacyjnych. Ale tym razem oprócz billboardów i plakatów pojawiły się także broszury. Jaka jest ich zawartość? Książeczka w prosty sposób uzasadnia słuszność wprowadzanych zmian, jakiekolwiek informacje o przyszłych i nowych patronach ulic sprowadzając do minimum. Bo jeśli o Oskarze Langem, polskim ekonomiście światowej sławy, powiemy wyłącznie, że był „działaczem komunistycznym”, to z powodzeniem możemy powiedzieć, że Lech Kaczyński był mężczyzną. Informacja będzie prawdziwa, ale chyba nie pozwoli na zrozumienie biografii byłego prezydenta.

Polska Fundacja Narodowa miała być awangardą naszego soft power. Instytucją, która będzie nie tylko zmieniać wizerunek Polski na Zachodzie, ale pozwoli też budować przyjazny wizerunek kraju na wschód od Bugu, w miejscach, gdzie to Rosja jest wciąż uważana za „centrum”. Tymczasem stała się finansowym zapleczem IPN, kolejną niepotrzebną instytucją, która być może wkrótce odejdzie do lamusa, bo na horyzoncie majaczy już widmo MaBeNy. Trudno uwierzyć, że naprawdę spory roczny budżet PFN został w całości przeznaczony na kiełbaski i śpiewniki. Gdzie w takim razie podziało się nasze 100 mln?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama