W środę 18 grudnia w Warszawie odbyła się długo oczekiwana premiera serialowego „Wiedźmina” Netflixa. Długo oczekiwana także na miejscu, bo gości zaproszono na trybunę Toru Wyścigów Konnych na Służewcu na 17:30, a pokaz rozpoczął się o 21:00. Około trzeciej godziny oczekiwania stało się jasne, dlaczego w zaproszeniu pojawił się zapis o zakazie przynoszenia ze sobą mieczy...
W Netflixie 8-odcinkowy sezon pierwszy (prace nad drugim ruszają wkrótce) startuje dziś rano. O tym, czego można się spodziewać po amerykańskiej adaptacji opowiadań Andrzeja Sapkowskiego, kilka miesięcy temu opowiadała dziennikarzom, w tym mnie, Lauren S. Hissrich, showrunnerka, czyli twórczyni serii. Byliśmy na planie serialu w Budapeszcie. Według niej, scenarzystki z 20-letnim stażem w Hollywood i okolicach, największym wyzwaniem podczas tworzenia serialowej wersji „Wiedźmina” był nawał pracy.
***
LAUREN S. HISSRICH: – To wynik robienia czegoś od samego początku. Pracuję przy „Wiedźminie” od września 2017 r., więc ten serial jest dla mnie jak dziecko. Praktycznie wszystko przeszło przeze mnie. Wynajęłam najlepszych ludzi i fajnie widzieć, jak interpretują dzieło Sapkowskiego i moje założenia. Sama pracuję z 19 godzin na dobę, ale pasja wynagradza trud.
Co było głównym założeniem podczas konstruowania scenariusza całości? O czym jest „Wiedźmin” Netflixa?
To serial fantasy, oczywiście. Ale jednocześnie tym, co mnie najbardziej interesuje, jest to, jak ta historia ma się do naszego świata, do naszej rzeczywistości.