4 stycznia 1960 r. Albert Camus jechał samochodem razem ze swoim wydawcą Michelem Gallimardem, miał wtedy 46 lat. Doszło do wypadku. Camus zginął na miejscu, Gallimard kilka dni później w szpitalu. Przez lata uznawano, że był to zwykły, tragiczny wypadek, dopiero w 2011 r. włoski pisarz Giovanni Catelli natrafił w pamiętniku czeskiego pisarza i tłumacza Jana Zábrany na sugestię, że było to zabójstwo. Teraz ukazała się jego książka „La mort de Camus”, w której przedstawia wyniki swoich poszukiwań.
Czytaj także: Nieznane oblicze Alberta Camusa
Kontrowersyjny wypadek Camusa
Wypadek budził od razu kontrowersje, bo doszło do niego na prostej drodze przy małym natężeniu ruchu. Czeski pisarz dowiedział się od swojego informatora – wysoko postawionego w strukturach KGB – że samochód został specjalnie przygotowany. Rozkaz zabicia Camusa wydał, zdaniem Zábrany, osobiście minister spraw zagranicznych Dymitr Szepiłow, którego w 1957 r. Camus atakował we francuskiej prasie po wydarzeniach na Węgrzech. Użył wtedy określenia „masakra Szepiłowa”.
Wcześniej pisarz publicznie wspierał Borysa Pasternaka, autora zakazanego w Związku Radzieckim „Doktora Żywago”. Zdaniem Catellego Moskwa miała aż nadto powodów, żeby zlecić zabójstwo w typowym dla KGB stylu.
Czytaj także: Jak działali szpiedzy w czasach zimnej wojny
Dla kogo Camus był niewygodny
Catelli – jak pisze „Guardian” w artykule o jego książce – zbadał francuskie powiązania z KGB i znalazł tych, którzy też od początku nie wierzyli w wypadek.