Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Umrzeć, ale z kim? Premiera „The Last of Us Part II”

Kadr z gry „The Last of Us Part II” Kadr z gry „The Last of Us Part II” mat. pr.
Postapokaliptyczne światy często straszą mutantami i rozpadem. „The Last of Us”, choć oferuje cały pakiet tych atrakcji, odkrywa, że najbardziej przerażająca jest samotność.

Fenomenalna, przecierająca szlaki gra z 2013 r. została zapamiętana nie jako szarpanina z zombie zarażonymi zarodnikami pasożytniczego grzyba, ale intymna historia o odnalezieniu drugiego człowieka. To opowieść o dwójce złamanych ludzi: mrukliwym Joelu, który stracił córkę u progu apokalipsy i od tamtej pory przypomina wydrążonego, wyjałowionego z duszy olbrzyma snującego się po świecie po końcu świata, oraz nastoletniej Ellie, również zmagającej się ze stratą, tyle że młodości, której skrawki zbiera podczas wspólnej podróży. Ta ma ich doprowadzić do ośrodka badawczego, gdzie być może, dzięki odporności dziewczyny na grzyba, powstanie szczepionka.

Dopiero później dowiadujemy się, że i Ellie utraciła bliską osobę, przyjaciółkę i pierwszą miłość (ich relacja została pogłębiona potem w komiksie i dodatku do gry). Ba, to pamiętny pocałunek obu nastolatek ściągnął gromy na głowę Neila Druckmanna, scenarzysty i współreżysera „The Last of Us”, który z miejsca stał się niemal persona non grata toksycznie konserwatywnej części społeczności grającej.

Podkast: Gra roku już tu jest? Sprawdzamy (i gramy)

„The Last of Us” i krytyka majstersztyku

Co ciekawe, ten bój trwa do dziś. Parę tygodni temu wyciekły informacje na temat fabuły sequela, którego premiera wypada 19 czerwca – niepozostawiające złudzeń na temat polityki inkluzywnej Druckmanna. Gra eksploruje bowiem miłosną relację Ellie z Diną, dziewczyny prowadzą m.in. rozmowy o wyznaniu tej drugiej, będącej Żydówką.

Reklama