Zastanawiano się, dlaczego nie zrobiła wielkiej międzynarodowej kariery, sugerując, że powodem był jej trudny charakter, bezkompromisowość, nieprzyjmowanie wszystkiego, co kłóciło się z jej wizją sztuki. Gdyby, mówiono, chciała w młodości śpiewać w językach obcych, gdyby była łatwiejsza we współpracy, bardziej kontaktowa... Ale to nie tak. Demarczyk dokładnie wiedziała, co i jak chce przekazać.
Bartek Chaciński: Ewa Demarczyk. Gwiazda, która się wycofała
Była skrajną perfekcjonistką
Wszystkie te czernie na estradzie, których wymagała, jej ubiór, również zawsze czarny i prosty, służyły temu, by maksymalnie wyłączyć tło i skupić uwagę publiczności nawet nie tyle na własnym wspaniałym głosie i niepowtarzalnej osobowości, ile po prostu na muzyce i tekście.
Znamienne, że teksty, jakie śpiewała, w większości pochodziły z najwyższej półki poetyckiej (Julian Tuwim, Bolesław Leśmian, Miron Białoszewski, Krzysztof Kamil Baczyński, Osip Mandelsztam), a muzyka szła po prostu za tekstem, częściowo jako melodeklamacja, częściowo jako ilustracja nastrojów. Pod tym względem do perfekcji doszli z Zygmuntem Koniecznym, który ten typ piosenki poetyckiej przyjął za swój język muzyczny. Tę stylistykę podchwycił również Andrzej Zarycki, inny współpracownik Demarczyk. Ogólnie ów styl deklamacyjny miał ogromny wpływ na muzykę uprawianą w Piwnicy Pod Baranami.
Aktorka bez roli
Czy gatunek, jaki prezentowała Ewa Demarczyk, można nazwać po prostu piosenką poetycką? Nie, było to coś daleko więcej, bliższe scenom dramatycznym. Artystka miała wykształcenie aktorskie i choć aktorką nie została, była nią przecież, śpiewając. Po francusku nazwano by ją diseuse, czyli tą, co opowiada – jak mawiano niegdyś o śpiewających wybitnych osobowościach scenicznych.
Jej perfekcjonizm stał również za tym, by – po wielu przykrych zawirowaniach – wycofać się z życia artystycznego na tyle wcześnie, że publiczności utrwalił się jej młodzieńczy obraz albo też po prostu głos z nagrań. I cóż, że wielu uważało, iż mogła jeszcze ze sceny nie schodzić. Ona uznała inaczej. Wymagała wiele od innych, ale najwięcej od samej siebie.
Czytaj też: Winyle, kasety, polaroidy wracają do łask