Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

„Tenet”, czyli anty-Bond Christophera Nolana

Kadr z filmu „Tenet” Kadr z filmu „Tenet” mat. pr.
Fantastyczny thriller szpiegowski „Tenet” bawi się naszym postrzeganiem czasu – i figurą filmowego agenta.

O tym, że Christopher Nolan lubi filmy o Jamesie Bondzie, można było naocznie się przekonać, oglądając jego fantastyczny thriller „Incepcja”. Oto złodzieje dokonują niemożliwego skoku – w podświadomość ofiary, zgłębiając się w krainę snu. Jeden z sennych pejzaży, które przemierzają, jest wyjęty wprost z filmów o 007, a dokładniej – „W służbie jej królewskiej mości”, jedynego z serii, w którym w rolę brytyjskiego agenta wcielił się George Lazenby.

Najnowszy film Nolana pod palindromowym tytułem „Tenet” to już klasyczne kino szpiegowskie. Klasyczne, gdyby nie liczyć wątku science fiction. Elementy fantastyki naukowej wprawdzie często pojawiają się w serii o agencie 007, ale pełnią raczej funkcję dekoracyjną, jak kosmiczna bitwa na lasery w „Moonrakerze” czy niewidzialny samochód ze „Śmierć nadejdzie jutro”.

Nolan bez bagażu Jamesa Bonda

„Tenet” to przede wszystkim Bond bez bagażu Bonda. Idąc na film o agencie jej królewskiej mości, widzowie odbierają pakiet znanych elementów. James musi przespacerować się przed lufą pistoletu, przedstawić („Bond, James Bond”), zamówić „wódkę martini” (wiadomo, jaką). Gdy w restartujących nieco postać agenta filmach z Danielem Craigiem twórcy zaczynali pogrywać tymi elementami (by ukazać proces wykuwania się ikony), niektórzy fani i krytycy kręcili nosami.

Reklama