Może mało kto o tym teraz pamięta, ale dobiegający końca 2020 został przez Sejm ustanowiony rokiem papieskim i gdyby nie pandemia, stulecie urodzin Wojtyły nie przeszłoby pewnie bez echa. Tak jak nie przeszedł bez echa raport Watykanu o przewinach amerykańskiego kardynała Theodore’a McCarricka i dokument TVN „Don Stanislao” z kard. Dziwiszem w roli głównej. Oba materiały kładą się cieniem na wizerunku papieża Polaka. I oba były jak podpałki wrzucone w sam środek krajowych protestów, od początku antyrządowych, ale i antykościelnych, a na pewno antyklerykalnych.
Demonstracje odbywały się m.in. pod krakowskim oknem papieskim, a w Warszawie kilka nastolatek zażyło kąpieli w sadzawce wokół rzeźby JPII przed Muzeum Narodowym, zresztą w kolorowej asyście gumowych kaczek.
Pomnik JPII zachwiał się przynajmniej symbolicznie i to też jest jakaś nowość. Dyskusja i namiastka rewizji jego pontyfikatu wpisują się w dodatku w modny nurt cancel culture, bojkotowania czyjegoś dorobku w odwecie za kontrowersje, zaniechania, niespójności w życiorysie i inne grzechy. Nowego wydźwięku nabrała fraza „co tu się odjaniepawla?”, czyli „co tu się wyprawia” – teraz rozumiana też jako oczyszczanie przestrzeni publicznej z JPII, wszechobecnych miejsc „imienia”, „ku czci” i „na pamiątkę”.
Bardzo ożywione dziedzictwo
„Chcielibyśmy, by dziedzictwo Jana Pawła II było żywe – nie może być zaklęte w kamieniu. Dlatego jest potrzeba żywej debaty o bardzo ważnych wartościach dla współczesności, o których mówił papież, o wartościach z nim związanych, o jego szkole myślenia” – perorował wicepremier Piotr Gliński, inaugurując w październiku poświęconą papieżowi konferencję naukową w siedzibie episkopatu.