Zdobył aż 23 nagrody Grammy i był do niej nominowany ponad 60 razy. Jego kariera trwała ponad 60 lat – zaczął bardzo młodo na początku lat 60., a ostatni jego dwupłytowy, solowy album „Plays” wyszedł w zeszłym roku i był jakby podsumowaniem jego życia i fascynacji. A były one liczne. Inspirował się Theloniousem Monkiem, współpracował z Milesem Davisem (m.in. pamiętna płyta „Bitches Brew”, jeden z kamieni milowych stylu fusion), z Herbiem Hancockiem, Garym Burtonem i wieloma innymi gigantami jazzu, tworzył kolejne zespoły: Circle, Return To Forever, Elektric Band, Akoustic Band.
„Fiesta”, „Spain” i latynoski duch
Miał korzenie włoskie, ale od młodości bliskie mu się stały rytmy latynoskie. Dały jego muzyce specjalny koloryt, były jak podpis, uzewnętrzniając się w bardzo różny sposób, obecne mimo różnych stylów, jakie podejmował. Wciąż pierwsze jego utwory, jakie każdemu się nasuwają na myśl o nim, to „Fiesta” czy „Spain”. Nawet gdy już w 2004 r. skomponował klasyczny kwartet smyczkowy dla Orion String Quartet, to muzyka ta miała w sobie coś z Astora Piazzolli.
Mozart, Bartók, dziecięca strona duszy
Grał na fortepianie zwykłym i elektrycznym. Eksplorował wiele obszarów muzyki, od jazzu awangardowego po klasykę – jego ukochanym kompozytorem był Mozart. Ale także Béla Bartók. Niezapomniany był jeden z jego wielu koncertów warszawskich, kiedy usiadłszy do fortepianu, zaczął improwizować właśnie w stylu najbardziej eksperymentatorskich utworów Bartóka. W jego Koncercie fortepianowym, napisanym w 1999 r.