Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Polonia jest taka jak my. Ewa Winnicka opowiada o polskim Greenpoincie

Dzielnica Greenpoint w Nowym Jorku Dzielnica Greenpoint w Nowym Jorku Andrzej Bogacz / Forum
Mnie ten temat dlatego tak bardzo pociąga, że zmusza do zastanowienia, co to znaczy być w ogóle Polakiem – mówi Ewa Winnicka, autorka książki „Greenpoint. Kroniki Małej Polski”.
Okładka książki „Greenpoint”Wydawnictwo Czarne/mat. pr. Okładka książki „Greenpoint”

JANUSZ WRÓBLEWSKI: Polski Greenpoint to już przeszłość czy wciąż żywe skupisko amerykańskiej Polonii?
EWA WINNICKA: Polski Greenpoint niknie w oczach. Po wejściu Polski do UE Ameryka nie jest już tak bardzo atrakcyjna. Poza tym w tej robotniczej, bardzo zanieczyszczonej dzielnicy przemysłowej Brooklynu, gdzie dominowały stare fabryki, warsztaty oraz tanie, drewniane budownictwo z przechodnimi lokalami, niedawno pozwolono stawiać wieżowce. Deweloperzy zaczęli skupować ziemię, nie zawsze stosując uczciwe metody. Burzono kwartały nad East River, domy zamieszkałe przez emerytów nagle zaczęły się zapadać, mniej wytrzymali decydowali się na wyprowadzkę. Do dzielnicy zaczęli się wprowadzać hipsterzy z sąsiedniego Williamsburga, gdzie procesy gentryfikacyjne zaczęły się wcześniej.

Dzielnica nazywana była Małą Polską przede wszystkim dlatego, że polscy właściciele domów przez dekady wynajmowali mieszkania wyłącznie Polakom, w latach 80. i 90. były to raczej miejsca w pokoju niż mieszkania, czasem nawet materace na pół dnia. W ten sposób w wieloetnicznym, zróżnicowanym rasowo Nowym Jorku funkcjonowała ta nasza wyspa, wzbudzając zainteresowanie socjologów.

Ale po wprowadzeniu przez Mike’a Bloomberga nowych warunków zabudowy wartość nieruchomości wzrosła kilkukrotnie. Dom, który w latach 80. można było kupić za 50 tys. dol., teraz kosztuje 3 mln.

Reklama