Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

Serialowa Ciri dla „Polityki”: Drugi sezon „Wiedźmina” to totalna jazda

Serialowa Ciri. Kadr z serialu „Wiedźmin” Serialowa Ciri. Kadr z serialu „Wiedźmin” mat. pr.
Mnie zawsze jest mało, zawsze chcę więcej. Jak kręciliśmy sceny treningu do walki, to zaraz chciałam walczyć z tym bohaterem, z tamtym, a najlepiej od razu ze stworami – opowiada Freya Allan, odtwórczyni roli Ciri z serialowego „Wiedźmina”.

ANETA KYZIOŁ: W pierwszym sezonie „Wiedźmina” pani bohaterka Ciri była ściganą przez wrogów, zagubioną dziewczynką, uchodźczynią. Kim jest w drugim, który właśnie pojawił się na Netflixie, dwa lata po premierze pierwszego?
FREYA ALLAN: W pierwszym sezonie, który bazował głównie na „Opowiadaniach”, motorem jej działań była podstawowa potrzeba: przeżycia. Była w trybie surwiwalowym, a jej głównym celem było odnalezienie Geralta, bo to były ostatnie słowa, jakie usłyszała od babki. Stąd krążyła od jednej osoby do drugiej i kolejnej, a ludzie wkoło umierali non stop... W tym sezonie, którego podstawą jest przede wszystkim pierwsza część sagi, „Krew elfów”, ma wreszcie czas usiąść i pomyśleć o tym wszystkim, co jej się przydarzyło. To sezon o jej konfrontowaniu się ze swoją przeszłością, bliższą i dalszą, na różne sposoby. Oraz o budowaniu nowych relacji: z Geraltem i innymi bohaterami, których poznaje.

Czytaj też: Więcej Wiedźmina. Twórczyni serialu opowiada o drugim sezonie

Czy drugi sezon przyniósł pani to, czego oczekiwała jako aktorka, ale też jako widzka?
Absolutnie! To była wielka ulga, bo, jak wiadomo, scenariusz pierwszego sezonu nie dawał Ciri zbyt dużego pola do popisu, nie oddawał sprawiedliwości tej bohaterce. Tym razem było zupełnie inaczej. Dostała tyle niesamowitych możliwości – i od strony emocjonalnej, kiedy zaskakiwały ją wydarzenia, bohaterowie, odkrycia i musiała na nie szybko reagować, i fizycznej, związanej z treningiem w Kaer Morhen. Dużo się działo i miałam sporo roboty, praca w tym sezonie było dla mnie wielką frajdą. Ale ja jestem osobą, której zawsze mało, zawsze chce więcej. Jak kręciliśmy sceny treningu do walki, to zaraz chciałam walczyć z tym bohaterem, z tamtym, a najlepiej od razu ze stworami. Mam nadzieję, że w trzecim sezonie wreszcie będę miała szansę!

No właśnie, trening. Ciri ćwiczy na rozmaitych machinach, często obrywa, zostawia ślady krwi na śniegu. Henry Cavill do treningu podchodził bardzo poważnie, poświęcił mnóstwo czasu, by jego Geralt był wiarygodny jako wojownik. Pani poszła podobną drogą czy to było czyste aktorstwo?
Mój trening w zasadzie wyglądał tak, jak wygląda na ekranie. Nic nie jest udawane, no, może tylko te machiny w rzeczywistości nie były tak wysoko, ale wchodziłam na nie w większości scen sama, próbowałam nie dać się uderzyć i zmieść tym wahadłom albo nie dać zranić kołkom z kolcami. Korzystałam z pomocy kaskaderów tylko w tych momentach, w których groziłoby mi złapanie kontuzji, co by opóźniło zdjęcia, było kłopotem dla reszty obsady i całej produkcji. Więc to była ta granica, do której robiłam wszystko sama. I jasne, gdybym miała mnóstwo czasu, to mogłabym się uczyć tego wszystkiego, trenować – może w przyszłości. Ale zagrałam większość scen walk i treningu sama, i było to superzabawą. A przy okazji dawało szansę na inny rodzaj uwagi, bo jak stoisz na belce, to mózg musi być bardzo skupiony na utrzymywaniu równowagi, do tego trzeba trzymać timing, żeby się prześlizgnąć między wahadłami, które mogą cię w każdej chwili uderzyć i zepchnąć na ziemię.

Czytaj też: Netflix kontra tłumacz książek Sapkowskiego

Zajęcia z tańca, na które pani swego czasu chodziła, pomogły?
Tak, szczególnie podczas kręcenia scen nauki posługiwania się mieczem. Walka mieczem jest jak taniec, pracują ręce – każda inaczej – pracują nogi, co trzeba zgrać i nie jest łatwe. Do tego odpowiednia sylwetka. Tego nie ma na ekranie, ale przygotowania do tych scen to właściwie były lekcje choreografii z nauczycielami. I było bardzo miło wrócić do tej części mózgu, którą trenowałam, chodząc na zajęcia z tańca, i która, jak się okazało, wciąż gdzieś tam jest.

Teraz będzie trochę filozofii. W centrum serialu i prozy Sapkowskiego stoi koncept przeznaczenia. Ciri ma swoje, jest też połączona przeznaczeniem z Geraltem, a Geralt z Yennefer. Co pani sądzi na temat przeznaczenia? Jest w ogóle coś takiego?
Przeznaczenie to trochę za dużo jak na mój gust. Ale na pewno mam taką mentalność, że ze wszystkiego, co wydarza się w moim życiu, nawet jeśli to nie jest pozytywne doświadczenie, coś sobie biorę: wyciągam lekcję, czerpię siłę albo empatię dla ludzi, którzy przechodzą coś podobnego. Więc w tym sensie uważam, że wszystko w moim życiu ma swój cel. Tak myślę. Do tego dochodzi i to, że życie potrafi być szalone, jeden mały wybór może cię poprowadzić w tyle różnych stron, zmienić życie na tyle różnych sposobów... Więc mam świadomość takich rzeczy, ale nie wierzę w przeznaczenie, ono mi się kojarzy z bajkami.

Sapkowski dla „Polityki”: „Wiedźmin” nie miał być manifestem

Do tego dochodzą takie wydarzenia jak pandemia. Kręciliście w Wielkiej Brytanii, jak covid i kolejne lockdowny wpłynęły na prace nad serialem i na pani życie?
Musieliśmy zrobić przerwę w zdjęciach, gdy ogłoszono lockdown, jak cały świat, co najpierw było dziwne. Ale skorzystałam na tej przerwie, na tym zatrzymaniu wszystkiego. Dało mi to czas na kontemplację, skupienie, co dobrze zrobiło, jak sądzę, mojej grze, aktorstwu. Wróciłam na plan ze świeżym umysłem, nowymi pomysłami. I chyba nowym spojrzeniem na pracę. Ale też mieliśmy dużo szczęścia, że mogliśmy wrócić do pracy tak szybko, byliśmy jedną z pierwszych produkcji, która wznowiła zdjęcia po lockdownie, z nowymi obostrzeniami covidowymi.

Pierwszy sezon „Wiedźmina” był krytykowany, ale też zyskał wielką popularność, stał się jednym z największych hitów Netflixa. Jest pani młodą aktorką, jak to wpłynęło na pani życie? Pamiętam gorzkie słowa o ciemnej stronie sławy wypowiadane przez ekipę „Gry o tron”...
„Wiedźmin” zmienił moje życie w tym sensie, że zrobił ze mnie aktorkę pracującą, wykonującą swój wymarzony zawód, za co jestem niezwykle wdzięczna. Granie postaci, którą się uwielbia, w serialu, który ma tak mocny zespół, od scenarzystów przez aktorów po ekipę, a ty jesteś tego częścią – myślę, że ta duma i radość ze mną zostanie. Będzie mnie prowadzić w przyszłości, karmić moją pewność siebie, wracać w momentach słabszych, trudniejszych, gdy będę w dołku. Więc ten wpływ „Wiedźmina” na moje życie to jak dotąd głównie właśnie większa pewność siebie. Ale za chwilę ludzie obejrzą drugi sezon i kto wie... No ale teraz żyję jak we śnie, jeśli ktoś do mnie podchodzi, to żeby pogratulować serialu, wszyscy są bardzo mili, a jak ktoś się gapi, to jednak nie na tyle natarczywie, żeby to przeszkadzało czy wzbudzało niepokój. Na razie nie mam poczucia jakiegoś zniewolenia sławą, żyję kompletnie normalnie, wychodzę poimprezować z przyjaciółmi jak dawniej. A jednocześnie jestem częścią wielkiego serialu. Na razie mam więc balans idealny i wiedzę same dobre strony. Czy to się teraz zmieni, zobaczymy.

Czytaj też: Jak „Wiedźmin” trafił do Netflixa i dlaczego nie ma kompleksów

Czyta pani recenzje i komentarze w internecie?
Czytam. Ale też jak na razie nic złego mi się nie przytrafiło. Wszyscy w moim, tak to nazwijmy, królestwie, w moich social mediach, są supermili, słodcy i wspierający. Ale też w pełni, naprawdę w pełni rozumiem ludzi, którzy, tak to określmy, mniej się ekscytowali Ciri w pierwszym sezonie. Więc nie odbieram ich narzekania jako czegoś ostrego czy brutalnego. Mam nadzieję, że będą nieco bardziej usatysfakcjonowani drugim.

Czego życzyłaby pani swojej bohaterce w kolejnych sezonach?
Żeby, tak jak w książkach, spotykała świetnych bohaterów. Wszyscy, którzy czytaliśmy, wiemy, dokąd jej historia zmierza. Ale też żeby dostała wreszcie szansę walki z potworami i z niektórymi ludźmi! Czyli mam nadzieję na wspaniałą storyline. Chociaż może nadzieja to nie najlepsze słowo, bo widziałam już fragmenty scenariuszy następnego sezonu i wiem, że będzie wspaniała. Jest w historii Ciri dużo niejednoznaczności, ściga ją cień, jest groźba pochłonięcia przez ciemność, ale – i to wiem z rozmów o trzecim sezonie – czeka ją też dużo światła. A ostatni odcinek drugiego sezonu to totalna jazda! Miłej zabawy!

Czytaj też: Geralt był z Rivii, a efekty specjalne... z Warszawy

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną