O co chodzi w ostatnim klipie Young Leosi, można się zorientować już w 28. sekundzie. To wtedy na ekranie pojawia się puszka napoju energetycznego. W 54. sekundzie pije go dwójka tancerzy, a na następnych zapasy produktu już czekają na podłodze. W drugiej minucie oglądamy otwieranie puszki. A wreszcie – dla mniej spostrzegawczych – dostajemy jeszcze puszkę w samym centrum uwagi, na głowie tancerki, do słów „Chcę, żeby każdy widział”. Dla pewności, gdyby jednak ktoś nie zobaczył, tancerze noszą koszulki z logo firmy. Zresztą i tytuł piosenki „Rok Tygrysa” można odebrać jako nawiązanie do nazwy produktu. Czy to jeszcze product placement, czy już zwykła reklamówka?
Piosenka ma na YouTube ponad 2 mln odtworzeń – to sukces, choć w tych czasach gigantycznego wrażenia nie robi. Za to klip reklamowy oglądany tyle razy przez odbiorców z własnej woli – już tak. Tym bardziej że do młodej publiczności Leosi trudniej trafić za pomocą tradycyjnych mediów, a reakcja fanów pod klipem potwierdza, że nie tylko nie przeszkadza im lokowanie produktu, ale jego udane przykłady są w stanie docenić w nie mniejszym stopniu niż samo środowisko reklamowe. To ostatnie przyjęło klip z aplauzem – serwis Wirtualnemedia opisywał przy tej okazji sound marketing jako trend roku. A „Forbes” doradzał niedawno, by pod kątem młodszych odbiorców szlifować najdrobniejsze elementy komunikacji marki poprzez dźwięk, dając przykład sławnego „tudum”, czyli sygnału Netflixa.
Young Leosię świat poznał właśnie w kontekście popularnej marki – producenta rumu. W swoim opublikowanym w środku pandemii przeboju „Szklanki” rapowała, że czeka, aż znowu będziemy go popijać „w klubie ze szklanki”.